Earthdawn

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#21061 2018-07-27 11:21:23

Eyeden

Morderczyni w bikini

Zarejestrowany: 2011-04-17
Posty: 4418
Punktów :   11 

Re: Sesja

-Mnie plaża też wydaje się logiczna...ale znając życie to łatwo nie będzie i trzeba będzie ruszyć na latającą wyspę. Zacznijmy od wykluczenia wygodniejszych rozwiązań i udajmy się na plażę. Co Wy na to?

Offline

 

#21062 2018-07-27 12:27:57

 Felsarin

Maczuga

Zarejestrowany: 2011-01-17
Posty: 2830
Punktów :   11 

Re: Sesja

- Carmel, coś oprócz przeczucia?
(cholera, nic nie pamiętam )


Nic nie ma sensu, jeżeli nie angażuje naszego ciała i umysłu. Przygoda spotyka nas wtedy, kiedy się w nią rzucimy.

Offline

 

#21063 2018-07-28 11:22:13

Mistrz Gry

Administrator

Zarejestrowany: 2011-01-17
Posty: 7419
Punktów :   20 

Re: Sesja

Carmel westchnęła:
- Kilka dni temu w obozie wyciągnęła z Lannistera pewną pozornie nieistotną informację. Chodziło o losy pewnego Theranina, o którym wiem że niegdyś szukał czegoś w okolicach Omfalosa. Dowiedziałem sie, że trafił do tego latającego więzienia. Początkowo myślałam, że to zbieg okoliczności, ale teraz... zastanowiła się ...kiedy was słucham coraz bardziej dociera do mnie, że on mógł to zrobić specjalnie. Wiedział, że to coś czego szuka lata sobie nad Therą wiec.. westchnęła sama nie wiem, może to tylko przypadek .

Offline

 

#21064 2018-09-25 09:53:15

 Felsarin

Maczuga

Zarejestrowany: 2011-01-17
Posty: 2830
Punktów :   11 

Re: Sesja

- No to plaża!


Nic nie ma sensu, jeżeli nie angażuje naszego ciała i umysłu. Przygoda spotyka nas wtedy, kiedy się w nią rzucimy.

Offline

 

#21065 2018-10-07 06:25:56

Eyeden

Morderczyni w bikini

Zarejestrowany: 2011-04-17
Posty: 4418
Punktów :   11 

Re: Sesja

-No to postanowione.

Offline

 

#21066 2018-10-07 21:51:12

Mistrz Gry

Administrator

Zarejestrowany: 2011-01-17
Posty: 7419
Punktów :   20 

Re: Sesja

Ah-jizar pojawił sie na pokładzie po około godzinie. Wyglądał na nieco zasępionego:
- Lannister wstrzymuje atak mruknął Od drugiej strony czeka już flotylla niewolnicza, a Lannister będzie chciał grać tak aby to oni uderzyli pierwsi, a Marak stracił jak najmniej żołnierzy. Nie powiem, nawet mnie to cieszy, ale w pewnym stopniu utrudnia Waszą misję. Nie mogę oderwać jednego drakkara i uderzyć na brzeg bo to wzbudzi podejrzenia Talvena. Pozostaje więc tylko czekać. No chyba, że westchnął Macie jakiś inny pomysł

Offline

 

#21067 2018-10-08 10:54:03

Eyeden

Morderczyni w bikini

Zarejestrowany: 2011-04-17
Posty: 4418
Punktów :   11 

Re: Sesja

-Poczekajmy... chwila niczego nie zmieni.

Offline

 

#21068 2018-11-21 09:11:38

Mistrz Gry

Administrator

Zarejestrowany: 2011-01-17
Posty: 7419
Punktów :   20 

Re: Sesja

- Dobrze odpowiedział jeździec Zatem czekajmy!


[Jakby co napisałem Wam maila z ewentualnym terminem sesji)

Offline

 

#21069 2018-12-09 11:33:00

Eyeden

Morderczyni w bikini

Zarejestrowany: 2011-04-17
Posty: 4418
Punktów :   11 

Re: Sesja

Ostatnia sesja na żywo. Wielki koniec.

Bohaterowie czekają na drakarze. Talven Lannister postanowił wstrzymać atak. Adepci postanowili pod osłoną nocy zbliżyć się do Wielkiej Thery , by zrobić mały rekonesans. Szybko okazało się, że lądować można albo na plaży (małe grupki strażników), albo od strony miasta (stacjonują tam wojska therańskie). Co dziwne –wokół Thery nie było ochronnej kopuły.

Felsarin dowiedział się od żywiołaków, że miejsce którego szukają znajduje się na wyspie-więzieniu. Już wiadomo dokąd trzeba się udać. Adepci postanawiają poczekać na atak, wykorzystać chaos i polecieć w kierunku więzienia. Ah’Jizar zgadza się, by wypuścić załogę na plaży a potem sam z kilkoma jej członkami i adeptami wyruszy drakkarem na wyspę.

Atak zaczął się wcześniej od drugiej strony Wyspy –podobno zaatakowały statki niewolnicze bez konsultacji z Lannisterem. Drakkar adeptów oberwał i zaczął spadać. Rozbił się w fontannie, na głównym placu Thery. Tylko Ivvan i Usagi wyszli bez szwanku. Reszta załogi porządnie się poobijała. Na placu zaczęli pojawiać się pierwsi żołnierze. Jeździec pustyni postanowił pozostać ze swymi ludźmi i osłonić adeptów. Ci zaś ruszyli przez miasto, by dotrzeć pod latającą wyspę.  Lawirowali uliczkami przez pewien czas, unikając strażników. W końcu jednak stanęli naprzeciwko grupki teherańskich żołnierzy. Carmel udało się ich przekonać, że są po stronie Thery i że szukają pomocy, bo na placu rozbił się drakkar. Strażnicy stwierdzili, że adepci muszą zdać raport dowódcy w centrum dowodzenia. Odprowadzili ich do zamkniętego budynku z dziedzińcem. Po środku było to, czego Eyeden od początku chciała szukać –wielki lej z wątkiem magicznym, który prawdopodobnie lewitował w górę to, co w nim się znalazło.

Trwa krótka rozmowa z dowódcą. Nim dobiegła końca, budynek zatrząsł się i zaczął rozpadać –to flota Lannistera przypuściła atak. Ściana budynku się zawaliła. Bohaterowi zostali poważnie poturbowani ale nie aż tak jak Carmel, która złamała nogę. Rana okazała się na tyle poważna, że uwodzicielka nie mogła iść dalej. Felsarin i Eyeden zgodnie chcieli ją zostawić. Ponieważ jednak ta oponowała, Ivvan rycerskim gestem pomógł jej dojść do leja.

Na dziedzińcu trwały walki. Adepci tak szybko jak tylko mogli, kierowali się w stronę magicznego leja. Wtedy Eyeden usłyszała jak ktoś ja woła –to Talven Lannister krzyczał do niej i wskazywał mieczem jakiś budynek. Eyeden zrozumiała –to był budynek z jej wizji, miejsce w którym zginął Namiestnik i wszyscy tam zebrani, arystokraci, politycy, jej ojciec… Eyeden popatrzyła tylko w stronę Lannistera i popędziła za drużyną do leja.

Wyrwa rzeczywiście okazała się być korytarzem powietrznym, który wylewitował ich do więzienia. Gdy zbliżyli się do wyspy, skały rozstąpiły się a oni sami wylądowali w leju, podobnym do tego na dole. Wokół krawędzi leja zaczęli zbierać się Dawcy Imion –więźniowie. Wytatuowani, groźni z wyglądu ale szczerze zaciekawieni. Nie pozwolili jednak adeptom opuścić leja. Zaczęli zadawać mnóstwo pytań. W końcu bohaterowie wyznali, że muszą się spotkać z magiem, który tu przebywa.

Przywódca więźniów był zaskoczony.  Zaprosił nowoprzybyłych do siebie na bimber. Eyeden postawiła w ramach gestu powitalnego flaszkę krasnoludzkiego spirytusu. Chwilę rozmawiali. Okazało się, że Melchior –mag zamieszkujący pewne miejsce na latającej wyspie, jest szalenie niebezpieczny i nikt jeszcze nie wrócił ze spotkania z nim. Carmel wyznała, ze go kochała.
Nie było innego wyjścia. Trzeba było iść na spotkanie z niebezpiecznym magiem. Miejsce, do którego szli, otoczone było złą magią. Szli wąskimi korytarzami skalnymi, aż doszli do czegoś, co wyglądało jak studnia –a oni byli na samym jej dnie. Carmel szła przodem, a jak tylko weszła w krąg studziennego dna, wylewitowało ją w górę. Reszta poszła za nią. Uniosło ich wszystkich aż do miejsca, w którym spotkali Melchiora.

Mag nie przypominał człowieka. Raczej obsydianina połączonego z człowiekiem. Na widok Carmel Melchior się uspokoił. Z ich krótkiej rozmowy można było zrozumieć, że Carmel go kochała dopóki nie został oskarżony o gwałt. Okazało się jednak że były to kłamstwa, wymyślone przez Therańskie władze, by móc Melchiora odciąć od jego badań i zamknąć w więzieniu. Mag siedział w magicznym punkcie, badał wejście Komnaty Pasji i żywił się śmiałkami, którzy postanowili zanadto się zbliżyć do jego siedziby. Mag był ciekaw po co adepci przeszli tak długą drogę. Felsarin odpowiedział, że muszą wejść do Komnaty Pasji. Melchior odpowiedział, ze to niemożliwe bo trzeba mieć klucz. Felsarin pokazał mu magiczny wytrych.

Dawca Imion był bardzo zdziwiony. Nie mógł pogodzić się z tym że on tyle lat poświęcił na studia tego miejsca i nic z tego nie wyszło. Eyeden pomyślała, ze gdyby oni siedzieli w miejscu przez ostatnie lata zamiast wędrować po świecie w poszukiwaniu komponentów klucza to pewnie byliby w tym samym punkcie co mag…

Nadeszła wielka chwila. Ktoś miał wejść do Komnaty i wypowiedzieć życzenie. Melchior zaproponował, że to on wejdzie do środka, poświęci życie i wypowie życzenie. Chciał prosić Pasje o zniszczenie kolumn na Wielkiej Therze. Skutkiem tego miało być zerwanie wątków magicznych i sprawienie, że poziom magii ponownie zacznie opadać. Podobno miało to też doprowadzić do zniszczenia Wyspy.

Życzenie Melchiora po części wypełniłoby rozkaz króla Nedena: „Wejdziecie do Komnaty i wydacie rozkaz zniszczenia Wielkiej Thery”. Felsarin nie mógł jednak ryzykować. Postanowił wejść do Komnaty, bez względu na to czy z niej wyjdzie cało. Eyeden próbowała go powstrzymać, jednak dowódca drużyny był nieugięty. Sięgnął po klucz, włożył do zamka wielkich wrót…
Klucz znikł. Felsarin wszedł do środka. Otoczyła go biel. Nie widział nic poza nią. Po namyśle (godzina dziesięć minut w realu…), wypowiedział życzenie:

„Chcę, żeby poziom magii był tak niski, by nie przedostał się tutaj żaden horror i żeby magia wśród adeptów pozostała tylko w Oku Throalu.”

W międzyczasie Melchior, który obiecał pomóc adeptom w wydostaniu się, przeniósł ich nad morze. Obniżył ich na tyle, by mogli wskoczyć do wody. Byli bezpieczni. Do brzegu Wielkiej Thery był jedynie kawałek. Wystarczyło dopłynąć.

Felsarin obudził w korytarzu, w którym spotkali Melchiora.

[PS. łezka się w oku kręci... chlip... ostatnie podsumowanie sesji na żywo...]

Offline

 

#21070 2018-12-11 11:56:41

Mistrz Gry

Administrator

Zarejestrowany: 2011-01-17
Posty: 7419
Punktów :   20 

Re: Sesja

Nie było wybuchu wulkanu, nie było ognia z nieba który spalił Therę. Tak mówią legendy, ale wszak ich rolą nie jest powtarzania prawdy. Nieliczni, którzy wyszli cało z zagłady Wielkiej Thery z początku oburzali się na te baśniowe opowieści, ale nikt ich nie słuchał. Dawcy Imion mieli swoją prawdę.  Ci, którzy przeżyli katastrofy powietrznych okrętów, nieliczni bohaterowie jacy w tym momencie znajdowali się w wodzie opowiadali o olbrzymie, który spacerował po wyspie i wielkimi jak bochny łapami strącał powietrzne okręty. Dawcy Imion, którzy przeżyli pozostając na wyspie mówili, że jego ciało składało się z tysięcy zwłok Dawców Imion, ale nikt nie wierzył w te brednie. W końcu czy można było przetrwać zagładę wyspy i wyjść ze zdrowym umysłem? Tak więc w opracowaniu ostatnich dni Wielkiej Wyspy posiłkowałem się zeznaniami kilkunastu marynarzy z Maraku oraz tych z bohaterów, którzy zdołali powrócić do nas i złożyć raport. Dla niecierpliwych czytelników rzecz całą wyłożę w skrócie:
Zagłada wyspy przyszła z nieba, ale nie szło tu o żaden latający kamień czy niszczący ogień. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że w ostatnich chwilach imperium obudził się sfinks i ruszył do boju z olbrzymem, który siał zamęt i zniszczenie pośród armii Talvena. Dwaj giganci zwarli się w śmiertelnym boju, a wtedy od strony latającego magicznego więzienia rozeszła się jakowaś poświata, co do charakteru tejże zdania są podzielone, którą objąwszy swym zasięgiem miasto wniwecz je obróciła. Padały prześwietne budowle, gasły latarnie, latające piramidy roztrzaskiwały się o bruk, a wreszcie dwa walczące giganty padły na ziemię, w gruzy obracając pałac namiestników. To nie był jednak koniec dzieła zniszczenia: jedne po drugim zaczęły padać niczym ustrzelone kaczki latające okręty. Te, które próbowały uciekać ku brzegom tonęły w morskich odmętach, te które szukały lądowiska na Therze kończyły swój żywot rozbite o mury domów - przetrwali jedynie ci, którzy lądowali od razu. Ze wszystkich dumnych budowli dawnego imperium jedynie słynne Kolumny utrzymały pion chociaż jak opowiadają świadkowie w jednej chwili pokryły się śniedzią. Do dziś ponoć sterczą nad morzem ruin i przypominają stare therańskei hasło: sic transit gloria mundi...

Mistrz Merrox "Ostatnie dzieło. Wstęp"

***
Carmel powróciła do Wielkiego Targu acz bez Melchiora. Mag żył jeszcze kilka miesięcy, ale trudy podróży wyczerpały go na tyle, ze skonał gdzieś w Vivane. Dopóki żył Gliniak pozycja Carmel wydawała się niezagrożona. Dziewczyna dość często widywana była na oficjalnych spotkaniach Rady, podczas rozmów z Throalem czy w czasie przyjęć. Jednak z chwilą śmierci władcy miasta czarne chmury poczęły zbierać się nad głową Carmel. Nie ucichł szloch płaczek, a już zaczęto mówić o rozliczeniu rodziny Gliniaka i odebraniu jej dumnego pałacu. Zebrana w pośpiechu Rada ponoć przygotowała rezolucję zgodnie z którą Uwodzicielka miała nawet dać głowę pod topór. Tyle, że nikt nigdy tej rezolucji nie zobaczył. Carmel przybyła na obrady w czarnej wdowiej sukni (która od tego momentu miała stać się jej znakiem rozpoznawczym) i nie wypowiedziała ani słowa. Kiedy jedna z czarodziejek przedstawiła akt oskarżenia Uwodzicielka tylko się uśmiechnęła. Na sali zapanowała cisza. Nikt nie zabrał głosu. Chociaż czarodziejka wzywała świadków, których podpisy widniały ponoć pod tekstem uchwały żaden z nich nie wystąpił. Część publicznie wyparła się wszystkiego twierdząc, że zasługi Gliniaka dla miasta są tak wielkie, że ów marny pałac i dożywotnia renta dla rodziny to i tak za mało. Inni nie pojawili się na obradach, a jeszcze inni zniknęli. Czarodziejkę odnaleziono następnego dnia powieszoną na miejskiej latarni.
Carmel zaś dożyła swych dni w spokoju, dala od polityki.  Przynajmniej oficjalnie bo w kuluarach mówiło się, że Rada konsultuje z księżną (tak kazała się tytułować) każdy swój krok. Złośliwi opowiadali, że rozmiłowana w nierządzie Uwodzicielka użycza swego ciała pewnego młodemu żołnierzowi o pooranej bliznami twarzy, ale złośliwi w Wielkim Targu często kończyli z poucinanymi językami.
Jeszcze wiele lat po śmierci Carmel ludzie twierdzili, że w oknie jej pałacu miga czasem ciemna postać. "Pani czuwa nad miastem" mawiali wtedy.


***
Wszystko przewidziała i zaplanowała. Wszystko poza starością. Kiedy Eyeden spoglądała na swoje życie nie mogła powiedzieć żeby czegoś żałowała. Seth, Ivvan, dom z dala od wszelkich trosk, ich coroczne wyprawy - to wszystko cieszyło Władczynię Zwierząt. Od jakiegoś czasu jednak zaczynała rozumieć, że jej ciało nie jest takie jak dawniej. Nie to żeby miała stać się zgrzybiała staruszką - co to to nie, ale obserwowała coraz to bardziej widoczne ograniczenie swych talentów. Początkowo tłumaczyła wszystko umierającą magią, ale szybko przestała się oszukiwać. Nie chciał skończyć w ten sposób to nie byłoby w jej stylu. Ratunek przyszedł z najmniej oczekiwanej strony.
Na całe szczęście kilka dni wcześniej Ivvan wyruszył z Sethem w podróż do Urupy. Młody chciał nabyć swój własny statek a elf miał chronić go przed oszustami. Eyeden jakby kierowana szóstym zmysłem wyjątkowo pozostała w domu. Nie minęły trzy dni nim zaczęły spływać ku niej wieści. Najpierw wybrała się na targ i tam usłyszała opowieść o Horrorze z Przestworzy który trapi okoliczne wsie, potem wracając natrafiła na niewielką spaloną osadę. Zrozumiała w jednej chwili. Smoki zawsze dotrzymują obietnic. Zawsze!
Poczuła jakby wróciła jej młodość. Kalkulowała na zimno, obliczała szanse rozważała wszystkie za i przeciw. Szans jednak nie było, pozostawało jedynie odwlekanie nieuniknionego, ale poczucie zagrożenie wyzwoliło w Eyeden uśpione pokłady energii. Kobieta wróciła na targ, zakupiła zapasy i udała się w drogę. Kluczyła po bezdrożach, starając się omijać siedziby Dawców Imion. Przemierzała lasy, wzgórza i równiny. Wędrowała długie dni nim wreszcie odnalazła ukrytą w lesie chatkę. Tutaj wszystko się zakończy, postanowiła. Miał przed sobą ostatnie dni życia. Wieczorami wspinała się na pobliskie wzgórze i przyglądała się łunom na horyzoncie. Smok był coraz bliżej. Wkrótce zaczęła obserwować całe stada zwierząt uciekające przed bestią. Kiedy jej chatę minęły dwa olbrzymie wilki coś zaświtało Eyeden w głowie. A gdyby tak...? Rytuał był trudny i pewnie nieodwracalny, ale możliwość zagrania na nosie tej wrednej bestii sprawiła, że Władczyni Zwierząt zaczęła bić się z myślami. Smok był już blisko kiedy podjęła decyzję. Namalowała na ziemi magiczne runy i rozpoczęła inkantację.
Gdy wściekła bestia rozbiła pazurami dach chaty spostrzegała, że w środku leży jedynie zimne ciało kobiety. Smok ryknął ku niebu jakby grożąc Pasjom, że odebrały mu należną zemstę. Nawet nie zwrócił uwagi na białą wilczycę, która czym prędzej oddalała się od chaty


***
Dalsze losy Felsarina i Usagi pozostają nieznane

***
- Znałem ich wszystkich - zadumał się karczmarz kiedy bard zakończył balladę o upadku Thery - Eyeden znałem, Felsarina i Ivvana. O! a Carmel to znałem wyjątkowo dobrze - uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Coś mi tu kadzicie panie - odpowiedział elfi pieśniarz - przecież ona mogłaby być waszą córką.
- Mówiła do mnie słodki tatuśku - karczmarz dalej był pogrążony we wspomnieniach.
- A dajcie już spokój! Wielki Targ nie tak znowu daleko, a księżna wdowa nie lubi takich opowieści - elf wyraźnie się zirytował.
- Kiedy to najprawdziwsza prawda mój panie - dobiegło z ciemnego kąta karczmy. Od stołu w stronę baru ruszył jakiś zakapturzony człowiek - Ten tutaj karczmarz Thaddeus był niegdyś agentem Oka Throalu i wiem co mówię bo ja Wicer jestem nim nadal.
Bard zmrużył oczy kiedy człowiek stanął z nim oko w oko.
- Ach tak? Czemu zatem mi o tym opowiadasz agencie? - powiedział z przekąsem.
- Bo już nikomu tego nie powtórzysz! - Wicer chwycił elfa za prawe ramię a pod lewe wbił mu sztylet. Trzymał go jeszcze w stalowym uścisku nim bard zwiotczał na jego ramieniu.
- A to ci słabą głowę miał niebożę - westchnął teatralnie Thaddeus - pozwól no chłopcze pomogę ci go zaprowadzić do pokoju.
Kiedy znaleźli się na zapleczu Thadd nie był już taki zadowolony.
- Słuchaj no, to że pozwalam wam tutaj działać nie znaczy, że macie mi mordować elfy pod nosem!
- Dobra, daj już spokój to był wyjątkowo niebezpieczny agent Iopos. Tropiłem go od roku.
- Czego tu szukał?
Wicer wzruszył ramionami
- Nie mam pojęcia Thadd, ale wykończył już kilku naszych ludzi. Ciała pociął jakby robił sekcję czy co... Mam nadzieję, że w jego pokoju znajdę odpowiedź. A ty się nie złość opłaci ci się - powiedział agent wciskając Thaddowi pękatą sakiewkę.
"Za stary na to jestem" westchnął Thadd przyglądając się elfim zwłokom.

[Koniec]



Genewa. 12 grudnia 2012.

Iwan szedł powoli po oblodzonym gzymsie. Głupcy nigdy nie zakładają alarmów od strony okien. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że ktoś mógłby wspiąć się tak wysoko. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że ktoś robi to od tysięcy lat. I w tym właśnie jest moja przewaga myślał krojąc zimną taflę szyby. Cichutko przeszedł przez wycięty otwór i momentalnie wyjął niewielki pistolet. Rozejrzał się po pokoju - kątem oka dostrzegł jakieś ciało leżące przy stole. Brak ruchu. Ostrożnie podszedł do hotelowego gościa i spojrzał na szeroki blat. Niedokończona kreska plus trup wiceministra Rosji. No świetnie - z jednej strony nikt nie przeszkodzi w otwarciu sejfu, z drugiej strony czy CIA zapłaci za materiały obciążające trupa? Szlag! Sięgnął po telefon i zamarł zaskoczony. Dwadzieścia niedobranych połączeń - "Marlowe". Co jest grane? Kazał detektywowi ukryć sie na całe lata po tej wpadce z Chandlerem i miał nadzieję, że namolny człowieczek da mu wreszcie spokój. Najwyraźniej musiało wydarzyć się coś poważnego. Oddzwonił:
- Włącz telewizję długouchy - usłyszał po drugiej stroni zadowolonego z siebie detektywa.
- Co?
- Włącz telewizję!
Elf podniósł ze stołu pilota i nacisnął włącznik. Cały pokój zalała różowa poświata, a z głośników rozległy się głośne jęki.
- Co tam się u ciebie dzieje? - zapytał detektyw
- Hmmm.. tego chyba jeszcze nie widziałem - Iwan przyglądał się kopulującym na ekranie parom - Ciekawe, ciekawe...
- CNN!
- Tak, tak - elf zmieniał kanały szukając odpowiedniego - O jest!
Na ekranie pojawił się kadr z najnowszej Godzilli. Potwór siał zniszczenie w Tokyo za nic mając sobie telewizyjne helikoptery.
- Niezłe! - uśmiechnął się Iwan - wreszcie wyłożyli kasę na efekty!
- To jest CNN - westchnął Marlowe - to idzie na żywo!
- CO TAKIEGO?
- Teraz rozumiesz dlaczego nazwałem cię długouchym... Ivvanie?
Elf sięgnął do swojego ucha i wymacał dwie chrząstki, których, mógł przysiąc, jeszcze kilka dni temu nie było.
- O żesz kurwa... - westchnął - wreszcie! - milczał chwilę i dodał - Myślisz o tym samym co ja?
- Dokładnie tak - zaśmiał się Marlowe - i nie mam zielonego pojęcia co powiedzą w Białym Domu kiedy ta dziwka Alachia nie będzie mogła już ukryć kolców!
Ivvan uśmiechnął się od ucha do ucha. Magia wróciła!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl