Strumień strumieniem, nie ma tego tak dużo, a to co się pojawia jest dużo bardziej wyrafinowane niż popłuczyny po literaturze jakie serwuje Masłowska - komediantka, która nieudolnie próbuje z błazna przerobić się na głos pokolenia. Pilch bardzo u mnie stracił jej promowaniem. Jedyne co mnie nie znużyło to - momentami - jej sztuka o dwójce biednych Rumunów. Przez "Pawia królowej" nawet nie przebrnąłem.
I z drugiej strony, nie czczę też Joyce'a, bo przez "Portret artysty w czasach młodości" nie przebrnąłem - zbyt religijny!
Za "Baudolino" jakoś nie zdążyłem się zabrać, ale dzięki za przypomnienie, na wakacjach na pewno.
A co do spotkania w tawernie - jestem za.
Ostatnio edytowany przez Ariel (2012-05-19 17:57:16)
Offline
Administrator
A to mnie zaciekawiłeś tym Joycem teraz Pilcha nigdy nie lubiłem - próbowałem coś tam z tej jego alkholowej spowiedzi poczytać ale cienizna jak dla mnie. "Narty ojca świętego" były wbrew pozorom dobre - a nawet nie sam dramat tylko ten tekst na końcu.
Zresztą Masłowką lansował nie tylko Pilch. Kinga Dunin (której ojca miałem szczęście poznać i nie wiem jak to możliwe że się takiej córki dorobił ) także. Ja miałem na studiach lekturę "Wojny..." jako przykład stosowania technik wydawniczych.
A "Cmentarz w Pradze" Eco próbowałeś ? Ja jeszcze nie, ale chyba będę musiał - chociaż w tym roku wyjątkowo książki poszły na bok. Za to wygrywa film. Ostatnio łyknąłem "Igrzyska śmierci" i choć to zupełnie inna liga - to bardziej fajnie że ktoś tworzy porządną literaturę dla młodzieży
Offline
Pilch ma fajne momenty (miniesej o zapominaniu lektur to genialne spostrzeżenie, choć w zasadzie to tylko przypomnienie tezy Suskinda), ale generalnie to też nic poza dobrym snuciem wątku nie proponuje.
No jeszcze nie dotarłem do "Cmentarza", w tym roku mało czytam, a jak już to nadrabiam zaległości, ostatnio nieco mnie zauroczyli "Piękni dwudziestoletni", choć pod koniec widać kogel-mogel.
Offline
Administrator
Hłasko - miałem kumpla który się fascynował. Parę opowiadań znam, ale też różnie. Nie no naprawdę im dłużej żyję tym ambitna literatura zaczyna mnie mierzić. Są wyjątki np. Stasiuk. Ale ogólnie wolę przeczytać Chandlera albo Krajewskiego
A no właśnie Chandler - od roku mam na niego klimat - w zasadzie zostały mi chyba ze dwie książki do całości. Uwielbiam! Dlatego też Marlowe pojawił się na sesji
Offline
Administrator
I jeszcze tak z dyskusji literackich. Wspominałeś o fascynacji "Wiedźminem" - a znasz "Sagę o zbójcy Twardokęsku" Brzezińskiej? Bo jak dla mnie Sapek nawet w połowie nie jest tak dobry :]
No i pomysł z przedmiotami Pasji wziąłem se stamtąd Choć oczywiście rozwiązanie będzie inne
Offline
Administrator
Ojjjjjjjjj Achaja :] Wiesz..... jak to czytałem za pierwszym razem to była jazda. Super i w ogóle. Wziąłem się za to niedawno i.... hmmmm już nie to samo.
Bohaterów trzeba przyznać ma kapitalnych - Nolana pewnie kojarzysz skąd wziąłem
Ale tak ogólnie polskie fantasy a raczej w ogóle fantastyka na wschód od Odry jest znaaaacznie lepsza od tej zachodniej. No ja np. Martina nie trawię w formie książki. Film to co innego
Offline
Administrator
Teraz mi się dopiero przypomniało o najważniejszym nawiązaniu w całyej przygodzie od którego wziął się pomysł. Otóż jeszcze na studiach dowiedziałem się, że ostatnie słowa Kurtza brzmią w oryginale "Horror, Horror". Polscy tłumacze nie bardzo wiedzieli jak sobie z tym poradzić (w moim tłumaczeniu było "Zgroza, zgroza") - a ja pomyślałem sobie wtedy że to zupełnie Earthdawnowe Co ciekawe literaturoznawcy spierają się co do intencji postaci - jedni twierdzą, że Kurt przed śmiercią przeszedł na "dobrą stronę" i w ten sposób ocenił swe postępowanie, inni że wręcz przeciwnie. U mnie po prostu widział stojącego nad nim Tyranissa
Offline
Ja dałam 5
Rzeczywiście na samym początku ziało nudą, którą zabijałam prajwetami (i Pasjom za nie dzięki bo były zajebiste!) Później zrobiło się bardzo interesująco i przyznam szczerze, że im więcej nasza drużyna się kłóciła tym było fajniej. Po raz pierwszy pojawiły się tak wyraźne "grupki" w grupie -przy jeziorku w kaerze a potem przy podjęciu decyzji co z artefaktem. Bardzo mi się podobało, że nasi bohaterowie mają tak zróżnicowane opinie i poglądy i nie działają na zasadzie ślepego "jesteśmy drużyną, mamy jeden mózg".
Sama przygoda, no cóż, byli piraci, była dżungla, był kaer, był horror -wszystko co do szczęścia potrzebne się odliczyło
Żałuję, że pod koniec przygody byłam nieobecna, zwłaszcza przy takich nowinach (FELSARIN MA W SOBIE BŁĘKITNĄ KREW -WTF?! O.O ) i wydarzeniach (turniej...buu). Ale Igor wynagrodził mi smutki cudownym szczeniątkiem ^^
Przygoda na plus! Czekam na następną!
Offline