Administrator
Widzę, że wielu Dawców Imion przybyło dziś do Travaru... Tak, tak w końcu będziemy wybierać nowego burmistrza. Dziś czasy spokojnie, to i wybory pewnie będą spokojne. Nie to co dawniej. Ale wierzcie mi bedzie na co patrzeć, zawsze jest... Opowieść?? Chcecie opowieści?? Hmmm skoro już zacząłem, to wiele lat temu w czas drugiej.. Eeee ale o suchym pysku mówił nie bedę!! Gulp, gulp, gulp ehhhh od razu lepiej, piwo wprawdzie podłe ale.. o czym to ja?? Aaaaa wiem! Czas to był dawny i niespokojny. Barsawię szarpały liczne wojny. Ledwo Throal oborobił swe granice, kosztem Twierdzy Bawoli róg, a już spadła na niego therańska flota wojenna. Wysłali behemota, siadł o tu... Dokładnie wprost na obsydiańskim żywogłazie.. Tak, tak myslę ze ich matki robiły dokładnie to, zresztą czego się spodziewać na therańczykach. Ale do rzeczy. Król Valurus III zebrał armię i otoczył behemota szczelnym kordonem. Cięzkie walki trwały przez cały czas: lekkie statki powietrzne orków i trolli każdego dnia staczały bitwy z therańskimi batami, na ziemi zaś powoli acz nieuchronnie spychano Theran ku behemotowi. Wszyscy zdawali sobie jednak sprawę, z faktu że siły Barsawian są zdecydowanie zbyt słabe aby przypuścić udany szturm. Oczekiwano, że król Valurus wyciągnie wreszcie jakiegoś asa z rękawa. On jednak spokojnie czekał. Tymczasem wiele mil dalej...
Karczma nie była wyszukana i taką też miała nazwę. "Dzień drogi do Trawaru" nie było ani specjalnie poetyckie ani odkrywcze. Jednak Ci z Was, którzy dziś do niej przybyli na pewno nie myśleli o meandrach onomastyki nazw barsawiańskich karczm. Przybyliście w rożnych porach dnia, nie widząc się do tej pory wzajemnie. Otrzymaliście proste acz wygodne pokoje na piętrze. Kiedy nadszedł wieczór zostaliście wezwani. Pierwszym zaskoczeniem była wasza różnorodność - przy stole zasiadł pokaźnych rozmiarów ork, niewiele większy obsydianin, po przeciwnej zaś stronie dwa tskrangi - myliłby się jednak ten, kto myślałby że były do siebie podobne. Jeden milczący skryty, ukrył twarz pod kapturem, tylko od czasu do czasu mamrotał jakieś niezrozumiałe słowa. Drugi rozglądał się ciekawie dookoła i wesoło pogwizdywał.
Drugie zaskoczenie to sala - jeszcze kilka godzin temu była gwarna i pełna Dawców Imion zmierzających do Trawaru na wybory burmistrza. Teraz nie było w niej nikogo....
Felsarin, Lock, Azathar i Lebannen co robicie?
Offline
Felsarin z radością i sporą dozą ciekawości zszedł na dół po umówionym sygnale. Mimo, że jako Zwiadowca trochę już w życiu widział, to jednak obraz, który miał przed sobą, najpierw go zaskoczył, a potem rozśmieszył. Po szybkim zlustrowaniu towarzyszy zasiadających przy stole, powiedział z uśmiechem na ustach:
- No miał poczucie humoru ten, który nas razem tutaj zebrał
Po czym dodał już zupełnie poważnie:
- Choć, kto wie, może w różnorodności właśnie będzie tkwić nasza siła...
Offline
Półtonowy Lebannen, na umówiony znak przerwał medytację i ostrożnym krokiem skierował się ku głównej izbie. Nigdy nie ufał budynkom, szczególnie piętrom. Siedząc sobie przy stole, spokojnie przyglądał się swoimi intensywnie zielonymi oczami bez białek swoim towarzyszom. W sumie cieszył go ich widok, bo ani z orkami ani z t'skrangami nie miał w swym krótkim życiu zbyt wiele styczności i wreszcie nadażyła się okazja by lepiej poznać te niezrozumiałe stworzenia. Ale zdało mu się, że jeszcze kogoś brakuje...
Cieszę się, że się spotykamy. Me imię Lebannen, ale niektórzy miękkoskórzy wolą nazywać mnie Leb, choć nie rozumiem czemu. Wydaje mi się, że miała być wśród nas jeszcze jakaś wietrzniaczka. Nie wiecie czegoś na ten temat?
Ostatnio edytowany przez Lebannen (2011-01-31 08:39:40)
Offline
Poirytowany nagłym wezwaniem, tskrang leniwie podniósł sie z własnego posłania, po chwili spokojnie opuścił izbę. Opanowanym krokiem pokonał schody prowadzące na niższy poziom, by jego jaszczurzym oczom ukazał sie widok zgromadzonych. Dosiadajac sie do obecnych, zerknął na każdego z osobna. Jedna z twarzy była mu dobrze znana. Bez problemu wróciły wspomnienia łączenia się w jednym szeregu bitwy. Pewnie i dlatego najwiecej uwagi poświęcił orkowi. Gdy dostrzegł pobratymca, bez zastanowienia zajał miejsce obok Niego. Skrywane zaciekawienie znalazło swoje ujście w obsydianinie, siedziącym po drugiej stronie stołu. Nastawienie do tych istot, tskrang miał bardzo neutralne. Był niesamowicie ciekawy, czego moze sie spodziewać po tej rasie.
Czy któreś z Was orientuje sie, w jakim celu nas wezwano? Nie chcę być marudny, ale jestem ciekawy jak długo będzie trwało to zgromadzenie, bo czas ucieka, a ja mam spore zaległości w... pozyskiwaniu wiedzy, jeśli tak to mozna nazwać.
Również dotarły do mnie wieści, że mieliśmy być bardziej liczni. Ahhh...brak pomyślunku...bądź wychowania. Zwą mnie Azathaar.
Offline
Wytrącony ze snu, podążam leniwym krokiem. Schodzę po schodach. Kątem oka widzę już zgromadzonych. Nie zwracając na nich uwagi podchodzę do baru i zamawiam krasnoludzie piwo. Z zakupionym napitkiem siadam koło obsydianina. Nic nie mówiąc słucham zgromadzonych i nie stroniąc od orczych manier siorbie piwo.
Offline
Felsarin spostrzegłszy swoją gafę szybko napomknął:
- No tak, moja kultura została pewnie w lesie, bo tam najczęściej można mnie znaleźć Nazywam się Felsarin
Offline
Administrator
Ekhm słyszycie chrząkniecie dochodzące od strony baru. No tak, za barem zamiast trolla prowadzącego karczmę stoi.. krasnolud. Krasnolud dobrze Wam znany. Oficer "oka Throalu" z którym już nie raz nie dwa się spotkaliście. Niewysoki, choć muskulaturą dorównujący Lockowi, odziany pospolicie z wyraziście czerwonym irokezem na czubku głowy.
Widze, ze już się sobie przedstawiliście. To dobrze, bo przez najbliższy czas będziecie na siebie skazani. Będę mówił krótko i na temat. Sprawa jest poważna i dość hmmmm delikatna. Chodzi o Trawar. Z pewnych przyczyn Throal interesuje się wyborami w tym mieście. Mówiąc jeszcze bardziej wprost: mamy podejrzenia że jeden z kandydatów, troll imieniem Milon jest na therańskim żołdzie. Jego wygrana w tych wyborach mogła by poważnie zachwiać barsawiańskim układem sił. Mamy jednak kandydata, który przyrzekł nam swą lojalnośc - to człowiek zwą go Klodiusem Starszym. Wprawdzie jest arystokratycznego pochodzenia, jednak dzięki pewnym machinacjom zdobył poparcie pospólstwa i do tej pory był pewnym zwcięzca. Coś jednak musiało się zmienić, bo Klodius poczuł się zaniepokojony i zażądał naszej pomocy. Myslę, ze to jedynie jego arystokratyczne przewrażliwienia, sprawę należy jednak zbadać. Jak się pewnie domyślacie, ową pomoca jesteście Wy. Macie udać się na miejsce, wysłuchać Klodiusa, zorientowac się w obecnej sytuacji politycznej i działać tak aby to nasz kandydat został burmistrzem. Wygrana któregoś z kandydatów neutralnych, nie bedzie tragedią. Jesli jednak burmistrzem zostanie Milo.... cóz... lepiej dla Was i dla nas aby tak się nie stało. Czy są jakieś pytania?
Offline
Felsarin nie próbował nawet ukryć podniecenia i radości z faktu, że w końcu coś się ruszyło:
- Hm... dobrze, ja mam parę pytań. Czy możemy się dowiedzieć gdzie znajdziemy Klodiusa w Trawarze? Czy dużo jest neutralnych kontrkandydatów? Czy są w Trawarze jacyś agenci "oka Throalu" do których ostatecznie moglibyśmy się udać, gdybyśmy potrzebowali nadzwyczajnej pomocy? Wybacz, jeśli spytałem o coś oczywistego, jak wiesz, wcześniej pracowałem raczej indywidualnie i na mniejszą skalę.
Offline
Administrator
Filnt westchnął i odpowiedział:
Do tej chwili było dwóch neutralnych kandydatów. Reprezentant terenów wiejskich znajdujących się w domenie miasta: wietrzniaczka Jeezabel i kandydat kilku gildii człowiek o imieniu D'arquin. Oboje są zdecydowanie antytherańscy, stąd nawet w razie zwycięstwa można będzie ich kupić. W obecnej sytuacji wolelibyśmy jednak tego uniknąć. Co do pozostałych pytań Felsarinie, odpowiedzi otrzyma na nie w specjalnym raporcie najwyższy stopniem wśród Was czyli, chorąży Lock.
Lebanennie, pozwól że o takich kwestiach decydować będzie sztab.
Ktoś jeszcze?
Offline
Dalsze dociekania wydaja się zbędne. Jednak jak powszechnie wiadomo, bezinteresowność straciła na wartości od dawien dawna. Sprawa wydaje się byc poważna i uwzględniajac zaszczyt powierzonego zgromadzonym zadania, mozemy liczyć na wsparcie ze strony zleceniodawcy? Sprawa jest delikatna, moze wymagać łapówek...
Offline
Azathaar mądrze mówi. Od razu widać, że t'skrang To jak będzie z tą kasą? Można na coś liczyć czy organizujemy we własnym zakresie?
Offline