Administrator
Kuranes chciał coś odpowiedzieć, ale wtedy "odezwała" się kobieta stojąca w drzwiach:
- Kuranes!!!!!! NIE WAŻ SIĘ!!!! ZABRANIAM CI!!! SŁYSZYSZ???
Człowiek skulił się i powiedział:
- Tak Anju. Nigdzie nie jadę. Kocham tylko Ciebie i zamierzam z Tobą zostać
- No! zakończyła kobieta z uśmiechem na ustach.
- Nic o nich nie wiem powiedział ksenomanta Wypada mi tylko życzyć Wam powodzenia
Offline
Ivvanowi zrobiło się szkoda faceta. Taka baba to musi być dopiero wrzód pomyślał.
Nam zatem nie pozostaje nic innego jak tylko podziękować za pomoc. Elf zmierzył jeszcze wzrokiem okropne babiszcze i był gotów opuścić chatkę ksenomanty.
Offline
Cóż, nie ukrywam że to straszna strata dla tej wyprawy. Twoja obencność Kuranesie mogłaby byc bezcenna biorąc pod uwagę wcześniejsze doswiadczenia związane z tym przedmiotem. Mam tylko jeszcze jedno pytanie zwiazane z Twoją wyprawą. Wspominasz o młodej wietrzniaczce. Była znaczącą postacią jeśli chodzi o tamtejszą wyprawę? - zapytał ze spokojnem w głosie.
Offline
Administrator
Kuranes milczał, gdy Azathaar mówił o wyprawie. Zwiesił głowę.
- Chcesz mieć ze mną do czynienia? powiedziała Anja do jaszczura biorąc się pod boki
Ksenomanta chcąc załagodzić sytuację wszedł jej w słowo
- Wietrzniaczka? Nawet nie pamiętam jak miała na imię. Chyba Agnes, ale nie jestem pewny. Uprowadzili ją Theranie. Jej jednej nie zdołaliśmy odbić
Offline
Administrator
Na bladą twarz kobiety wystąpiły czerwone plamy:
- Kuranes! On mnie obraził! Masz mu wpierdolić! I to już!
Ksenomanta nie odpowiedział. Zapatrzył się w ziemię i milczał. Była to zadziwiająca reakcja.
- Nic o niej wiem powiedział ledwie słyszalnym szeptem
Offline
Powieki jaszczura powiększyły się do znacznych rozmiarów. Patrząc przerażonym wzrokiem na kobietę, wycofał sie o krok machając rękoma w geście negujacej rezygnacji.
Rozumiem. - rzekł spoglądajac na towarzyszy. Sam, nie miał juz wiecej pytań.
Offline
Administrator
Anja widząc brak reakcji ze strony męża, wycofała się do chaty
- Jeszcze mnie popamiętasz! rzuciła mu groźbę. Kuranes zmalał w oczach jeszcze bardziej.
Offline
Administrator
Opuściliście Kuranesa zostawiając go w ewidentnym nieszczęściu. Jeszcze tylko Azathaar został z człowiekiem, celem rozmowy na temat wspólnej profesji. Chyba udało mu się trochę poprawić humor Kuranesowi.
Do wieczora nie mieliście zbyt wielu zajęć. Ot, jak zwykle - treningi, odpoczynek i zwykłe obozowe życie. Flint przybył wieczorem. Nie mówił zbyt wiele, ale miał na sobie złotą paradną zbroję królestwa Throalu. Zaprowadził Was do największego namiotu stojącego wewnątrz obozowiska. W środku zebrało się już wielu Dawców Imion. Wokół wysypanej piaskiem areny ustawiono kilkanaście niskich ław. Zasiedli na nich przedstawiciele wojska, throalscy urzędnicy i kilku młodych adeptów. Wśród nich rozpoznaliście Ennona. Po przeciwnej stronie obok Axelbauma siedział jakiś posępny krasnolud w czarnej szacie. Nie patrzył na Was jako jedyny. Zawzięcie coś notował.
Głosciele Garlen, których zebrano przy wejściu, pozdrowili Was skinieniem głów. Flint powiedział krótko:
- Zaprosiliśmy dziś Państwa by przedstawić umiejętności jednych z najlepszych agentów Throalu. O to oni. Jako pierwsi zmierzą się Władczyni Zwierząt i Zwiadowca!
Większość wstała i nagrodziła Was oklaskami. Zobaczyliście tylko, że throalskich urzędnik nawet nie podniósł głowy.
Offline
Eyeden zbladła. Obróciła się ku Felsarinowi i uśmiechnęła nerwowo. Już czuła jak zbliża się otępiający ból głowy...
Wyszła powoli na arenę w towarzystwie Solarisa. Nie była zbyt pewna siebie ale przypomniały się jej słowa Flinta. Musieli dać z siebie wszystko. Stanęła więc śmiało na przeciwko swego przeciwnika. Skłoniła przed nim głowę by okazać należny mu szacunek i przygarbiła się nieco. Kołysała się nisko nad ziemią, lekko i miękko uginając kolana. Kącikiem ust szepnęła coś do wilczaka, a ten zaczął szerokim łukiem obchodzić tskranga.
Dziewczyna czekała tylko na rozkaz do rozpoczęcia walki. Felsarina nie spuszczała z oka.
Offline
Administrator
Na arenie zapadła cisza. Przerywał ją tylko chrobot pióra na pergaminie. Wreszcie rozległ się gong...
Offline
Eyeden zaczęła poruszać się na planie koła. Po drugiej stronie wilczak robił to samo. Oboje osaczali zwiadowcę, jakby wyczekując odpowiedniej chwili do ataku. W końcu dziewczyna gwizdnęła na cztery nuty i ruszyła powoli w stronę Felsarina. Po drodze szarpnęła ramieniem by uwolnić swoją stalową broń.
Offline