Administrator
[Macie teraz trochę czasu na zakupy i ewentualne propozycje co do rozwoju postaci - awans na wyższy krąg odpada]
Offline
Ivvan szedł trochę z boku nad czymś się zastanawiając. W milczeniu słuchał wszystkich wywodów towarzyszy od czasu do czasu kiwając głową.
Taaaak mamy dużo opcji do sprawdzenia. Proponuje się rozdzielić to zajmie mniej czasu.
Wizyta u Narmera powinna się odbyć w obecności nas wszystkich jednak dziś jeszcze zostało jeszcze trochę czasu na ewentualne rozeznanie. Zastanawiałem się czy nie odwiedzić cmentarza jednak za wiele nie spodziewam się tam odkryć. Spokoju natomiast nie daje mi sprawa Arquina. Spróbuję dotrzeć do kogoś kto być może wiedział gdzie mieszkał lub gdzie obecnie przebywa ktoś z jego krewnych o ile tacy byli.
No chyba ze macie jakiś lepszy pomysł.
Nie czekając na jakąkolwiek prośbę zaniechania pomysłu Ivvan podbiegł do idącej już trochę z przodu
Eyeden.
Uważaj na siebie mała. Nie darowałbym sobie gdybyś nie dożyła niespodzianki.
Po czym tuz za brama do miasta ukłonił się grzecznie wszystkim i odbił w boczną uliczkę
Offline
Administrator
Nad Travarem powoli zapadał zmierzch. W gospodzie "ratuszowej" zebrała się grupka Dawców Imion. Widać było, że znali sie nie od dziś. Każdy miał coś ważnego do powiedzenia. Pierwszy zaczął...
Offline
Lebannen pojawił się nieco wcześniej niż reszta i razem z Felsarinem mieli okazję trochę porozmawiać. Gdy przyszli pozostali Leb postanowił zacząć swoje sprawozdanie:
- Obawiam się, że tego nie pochwalicie, ale byłem u Haldamira. Te całe podstępy, podchody... nie lubię udawać. Wolę grać w otwarte karty. Dlatego rozeznałem się nieco w opinii jaka o nim krąży po ulicach miasta i postanowiłem go odwiedzić. Ten elf wydaje się bardzo zmęczony pracą. Z oczu mu dobrze patrzy, to znaczy w przenośni, bo w sumie jego oczu nie widziałem. Powiedziałem mu więc wprost kim jestem i czego potrzebuję - informacji o kaerze. Nie wspominałem o was, by w razie wpadki nic wam nie groziło. Haldamir powiedział, że jego ojciec spalił całą dokumentację dotyczącą kaeru. Sam też nie był w stanie mi o nim nic powiedzieć. Pozwolił mi natomiast odwiedzić go jutro i przejrzeć jego rodzinne archiwum. Chociaż w jego aurze nie dostrzegłem próby oszustwa, to sądzę, że jeszcze nie powinniście się u niego pojawiać. Jeśli bowiem jutrzejsze spotkanie będzie pułapką, to ktoś musi zostać na wolności, by uratować pojmanego, czyli mnie. - zakończył Leb z wyszczerzonymi zębami - znak, że żartował.
- A co ciekawego wy robiliście?
Offline
Eyeden przysiadła się do towarzyszy z uśmiechem na ustach. Samotne popołudnie dobrze jej zrobiło. Odzyskała humor i była gotowa na starcie nowinek. Sama miała nieco informacji i chciała się nimi podzielić. Po paru minutach opowiadania obsydianina dziewczyna wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. Trwała przez chwilę w zaskoczeniu, dopóki nie wydusiła z siebie krótkiego: "Fajnie..."
Odchrząknęła i wyprostowała się na swoim miejscu, siląc się na spokój. Podczas gdy ona przez większość popołudnia próbowała wymyślić sposób na dostanie się do Haldamira, Leb tak po prostu do niego poszedł... Prostota i zaskakujące powodzenie misji zrobiły na niej wrażenie.
-No dobra... -Wyjąkała w końcu. -Zaskoczyłeś mnie Lebannenie. Ale ważne, że wyszedłeś ze spotkania cało. Ja też pytałam o niego w mieście i ... zaraz. Jak to nie widziałeś jego oczu? Co to ma niby znaczyć?
Offline
Obsydianin popatrzył po towarzyszach. Po chwili milczenia odpowiedział tak, jakby odpowiedź była oczywista:
- Naprawdę nie widziałem... Zamiast nich były tylko takie dwa duże ogórki... To znaczy plasterki ogórka. Okłady sobie robił, zmęczony był.
Offline
Eyeden zaśmiała się głośno. Spodziewała się różnych odpowiedzi ale nie takiej.
-Arystokraci... Dobrze, wracając do tematu, pytałam tu i tam. Ogólnie: Haldamira na mieście się nie lubi. Mieszczanie mają do niego bardzo oschły jeśli nie wrogi stosunek. Zwłaszcza biedota ma do niego niczym nie poparte pretensje. Uznałam, że dla równowagi powinnam zapytać o niego kogoś z wyższych sfer, więc poszłam do Klodiusza. Stwierdził, że to zupełne przeciwieństwo ojca, moralny, apolityczny. Dorobił się na handlu z tskrangami.
Zrobiła chwilę przerwy. Minę miała jakby chciała jeszcze coś dodać, ale zmieniła zdanie. Oparła się łokciami o blat stołu i powiedziała wreszcie.
-Wiecie, że ta wredota ze slumsów nawijała po therańsku?
Offline
Felsarin wyobraził sobie Haldamira z dwoma wystającymi ogórkami i zaśmiał się w głos. Po słowach Eyeden jednak zwrócił się do reszty:
Ze slumsów? No właśnie możecie powiedzieć jak Wasze rozmowy z architektem?
Offline
Eyeden ostrzegła tskranga, że to długa opowieść a potem wszystko mu opowiedziała.
-Ten architekt, do którego się udaliśmy mieszka zaraz za murami miasta. To wnuk ucznia Erquina Wręcemocnego. Ale zaczynając od początku, to dowiedzieliśmy się że kobieta z dzieckiem dotarła do niego pierwsza. Pytała o kaer i o to jak on działa. Potem przyszedł elf i wypytywał o kobietę, czy aby na pewno zeszła pod ziemię. Pytał też o rytuały i odmienności kaeru. Później urocza dyskusja zeszła na zatargi między dziadkiem Ad'rolda a Erquinem. Podobno Haldamir, który ten kaer zamówił miał jakieś swoje widzenie, niemoralne pomysły dotyczące zmian upływu czasu, co dziadkowi się nie podobało. Sam Ad'rold doszedł do wniosku, że Haldamir celowo zmienił wzorzec by tylko on z rodziną mógł przeżyć Pogrom. Elf nie żyje od jakiś dziesięciu lat, pochowano go na cmentarzu przy drodze do Fallem, zostawił po sobie syna -Haldamira Juniora. Potem Leb zaczął dyskusję o potencjalnym Horrorze i o ewentualnych drogach jego ucieczki z podziemi...
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i popatrzyła na Felsarina.
-To tyle. W skrócie. Aaa, to wszystko zostało zbudowane ze sto lat temu, a sam Erquin zaginął przed ogłoszeniem, że poziom magii opadł do bezpiecznego punktu...
Offline
Sporo ciekawych informacji. Ja tymczasem prawie cały dzień spędziłem na bezowocnych próbach rozszyfrowania tekstu z listu. Byłem u najróżniejszych speców, grafologów, bibliotekarzy, a nawet przepisywaczy ksiąg. Nie potrafią tego odczytać. Niektórym tylko drugie słowo przypomina "czas"...
Trochę pytałem o Haldamira i rzeczywiście dowiedziałem się, że arystokracja go wysoce ceni...
T'skrang umilkł i spojrzał na Azathaara i Ivvana...
Offline
Ivvan wyglądał na niezadowolonego a jednocześnie był jakiś taki nieobecny jakby w głowie miał zbyt dużo sprzecznych myśli by ogarnąć je w jednej chwili.
Ekhm yyyy ten tego no to ja w sumie się nic nie dowiedziałem, yyy no poza tym że Erquin nie miał żadnych krewnych a przynajmniej nikt mi o tym nie powiedział. Jego dom należy teraz do jakiegoś mieszczanina jednak nie zdążyłem go jeszcze odwiedzić, późno już było. W sumie nie wiem czy warto tam iść ale kto wie, jeśli zostały po nim jakieś szpargały może powinienem spróbować..
Powiedział to tak jakoś bez przekonania. Miał wrażenie że trop był chyba zły jednak nie lubił zaczynać czegoś nie kończąc tego definitywnie.
To tyle, rewelacji niestety brak.
Ivvan spuścił głowę. Miał nadzieje że na tym spotkaniu będzie mógł błysnąć jakąś informacją. Niestety...
Offline
Jaszczur wysłuchał wszystkich z osobna. Sam zaś przez dłuższą chwilę wyglądął na nieobecnego, wędrującego myślami gdzieś zdecydowanie dalej. Kiedy wokół zapadła cisza - dopiero po krótkiej chwili Azathaar wyraźnie sie otrząsnął, czujac dookoła siebie aurę niezręczności.
I ja nie próżnowałem. Jeśli mozemy mieć pewnosć, że w kaerze uwieziony został horror to upewniłem sie, że to nie mały wyczyn. Wysoce prawdopodobne jest to, o czym mówił Ad'rold. Zaklęcie rzucone przez ksenomantę musi być podtrzymywane przez jakaś konkretna esencję, gdyż bez tego zamknięcie nie trwałoby tak długo. Powątpiewam by była do robota ksenomanty, którego mieliśmy okazję poznać na dole. Z zebranych informacji wynika, że znawca sztuki ksenomancji, posługujący sie takim zaklecięm, musi być wtajemniczony conajmniej w ósmny krąg...a z takim magiem, spotkania z pewnoscia byśmy nie przeżyli. Jeśli założenie jest słuszne, jestem pewien że to stworzenie próbuje się wydostać - co zgodnie z moja wiedzą, niestety jest mozliwe. Lokalizacja zamkniecia horrora również wydaje sie logiczna - oczywiście jeśli ktos chciał zapewnić bezpieczeństwo Dawcom Imion. Nie znamy jednak intencji tego, kto mógł go tam uwięzić, więc takie wnioski są chyba zbyt daleko wysuniete.
Offline
Administrator
Noc upłynęła Wam spokojnie. Rano gospodarz podał jajecznicę i sok z malin do picia. Siedzieliście w tej samej sali co wieczorem i przygotowywaliście plany na nowy dzień.
[przypominam, że karczmę musicie już płacić!]
Offline