Administrator
[Nie wiecie gdzie jest Kednik - nikt z Was przecież nie podał mu adresu nowej gospody ]
Offline
Administrator
Rankiem spotkaliście się wszyscy w sali jadalnej. Karczmarz podał tym razem kilka bułek, do tego warzywa, rybę, dżem i cienko krojone plastry mięsa. Siedzieliście jedząc śniadanie i myśląc o tym co Was spotka. Do wyznaczonej godziny spotkania były jeszcze dwie godziny. Najpóźniej przy stole zjawiła się Eyeden. Dziewczyna była wyraźnie zaspana i zmęczona.
Tymczasem otworzyły się drzwi wejściowe, a do karczmy wszedł jakiś chłopiec. Podszedł do Felsarina i szepnął mu pare słów na ucho. Jaszczur podniósł się wyszedł. Wrócił po jakiś 10 minutach...
Offline
Felsarin wrócił po chwili. Był w dobrym humorze. Dokończył śniadanie, a następnie patrząc na Eyeden powiedział:
Cóż, czyżbyś tak jak ja był bardziej sową niż skowronkiem?
Offline
Eyeden zmusiła się do zjedzenia śniadania chociaż wcale nie miała na nie ochoty. Uniosła głowę i spojrzała na tskranga.
-Bardziej kimś, komu cienie przeszłości nie dają spać... -Uśmiechnęła się słabo i dokończyła bułkę z dżemem.
Potem zapłaci karczmarzowi i zapyta o plany towarzyszy.
Offline
Ivvanowi śniadanie o dziwo bardzo smakowała. Rzec można że napchał się nim więcej niż do syta. Spróbował wszystkiego a na koniec oblizał palce po dżemie który zdążył się nieźle upaprać.
Mimo dobrego w sumie nastroju nie odzywał się przez całą ucztę. Na koniec tylko rzekł.
Dziękuję za towarzystwo mili moi. Zatem do zobaczenia koło południa przed bramą.
Po czym wstał i udał się do swojego pokoju.
Po chwili wrócił, przeszedł nic nie mówiąc obok stołu gdzie towarzysze kończyli posiłek, tylko skinął głową i wyszedł z karczmy...
Offline
Administrator
[Jeśli ktoś chce coś zrobić przez te dwie godziny to prosze dać znać, uwzględnie to później]
W określonym czasie ruszyliście ku umówionemu miejscu. Pod bramą spotkaliście się prawie wszyscy. Brakowało jedynie elfa. Byli za to członkowie arystokracji. Kilka elfów, kilkoro ludzi i parę krasnoludów. Wszyscy nieoficjalnie w podróżnych strojach, bez służby. Co więcej - wszyscy byli konno. Nawet krasnoludy dosiadały kucy. Żaden z nich się nie przywitał, patrzyli na obojętnie i starali się trzymać w pewnej odległości. Wasze oczy zwrócił elf, na wielkim czarnym rumaku. Trzymał się najdalej, a w jego spojrzeniu widać było tony pogardy. Był to Malanel.
Offline
Eyeden rozejrzała się po zebranych. Trzymała się jednak swoich towarzyszy bo nie rozpoznała nikogo.
-Znacie tu kogoś? -Spytała cicho półgębkiem. -A w ogóle to chyba mamy problem natury transportowej. Narmer mógł być bardziej konkretny, gdy mówił o podróży...
Offline
Obsydianin był tego dnia wcieleniem spokoju. Jego ruchy wydawały się wolniejsze niż zwykle, niewiele mówił, a gdy już ktoś go o coś pytał, ten odpowiadał z chwilowym opóźnieniem. Ciężko było z jego wyrazu twarzy wyczytać, czy było to starcze zmęczenie, czy po prostu pokój ducha. Teraz stał z przymkniętymi oczyma, wsparty na swoim kiju. Albo nie zauważył, że nie mają na czym jechać, albo po prostu się tym nie przejmował. Po prostu czekał.
Offline
Po skonsumowanym śniadaniu i wymianie głodnych spojrzeń w kierunku ryb otrzymanych przez towarzyszy, tskrang postanowił spokojnie przygotować sie do wyprawy. Spędził dłuzszą chwilę w swojej izbie, by punktualnie zjawić sie o czasie przed bramą.
Kiedy dotarł na miejsce, jaszczur czuł sie niezręcznie obserwujacy pozostałych uczestników planowanej podróży. W głębi ducha wiedział, że nie mogą sobie przy tych okolicznosciach pozwolić na taki nietakt. Nie zastanawiaja sie długo, na pytanie Eyeden pokręcił przecząco głową.
Zaczekajcie chwilę... - rzekł odchodząc szybkim krokiem wzdłuz palisady.
Offline
Administrator
Nagle usłyszeliście kolejny tętent kopyt. Po chwili od wschodu nadjechał... Ivvan. Wjechał na dziedziniec oświetlony przez promienie porannego słońca.Elf siedział na śnieżnobiałym ogierze. Jechał stępa, trzymając się w siodle trochę sztywno, ale pewnie. Dwa krasnoludy pokłusowały w jego stronę. Jeden z nich skłonił się nisko i powiedział:
Witaj Ivvanie... Jakże się cieszę, że będziemy razem gościć w zamku Narmera
Ośmielone reakcją krasnoludów ruszyły się też elfy i ludzie. Jedynie Malanel trzymał się z boku.
Offline
Ivvan nie poganiał konia. Nie miał na tyle wprawy w siodle aby czuć się pewnie w galopie. Na miejsce zbiórki dotarł lekko spóźniony. O dziwo takiego przywitania się nie spodziewał. W pierwszej chwili nie poznał krasnoluda. Kiedy podjechał bliżej już wiedział z kim ma do czynienia. Lekko się ukłonił.
Witaj Nurezie. Dla mnie to również zaszczyt. Na przyjęciu nie było sposobności poznać się bliżej. Może tym razem....
Teraz skierował konia w stronę towarzyszy.
Witajcie moi mili.
Dopiero po ich minach zrozumiał że sytuacja jest co najmniej kompromitująca. Nic już więcej nie powiedział. Każda uwaga co do sposobu podróży była nie na miejscu. Czekał aż sytuacja wyjaśni się sama.
Offline
Eyeden uśmiechnęła się pod nosem na widok siwego ogiera. Musiała przyznać, że widok zadbanego konia poprawił jej humor. Rzuciła okiem na dosiad Ivvana a potem odezwała się do Felsarina i Lebannena.
-Panowie, jeśli nie macie nic przeciwko, może po prostu zaczekajmy na Narmera i zapytajmy go o położenie zamku. A już jak tam dotrzemy i kiedy to nasza sprawa.
Offline
Felsarin tylko pokiwał głową potwierdzając ostatnie słowa Eyeden. Nie miał siły komentować zaistniałej sytuacji...
Offline
Tskrang wrócił szybciej niż planował. Poirytowany zaistniałą sytuacją, dostrzegajac Ivvana zebrał sie grymas niezadowolenia. Wszak elf będąc w posiadaniu szczegółów co do podróży, mógł sie nimi zwyczajnie podzielić, co z pewnościa zaoszczędziłoby zbędnych nieporozumień.
Wiedział że nie moga sobie pozwolić na piesze towarzyszenie tej wyprawie, wiec gdy tylko nadarzyła sie okazja, rzucenia kilku słów tylko do uszy towarzyszy, rzekł:
Nie możemy tak... Może po prostu dowiemy sie gdzie znajduje się posiadłość Naramera i ze względu na pozostawione tutaj niedokończone sprawy, dotrzemy póżniej ?
Offline