Administrator
Dzieci widz±c Was wsta³y i zamacha³y d³oñmi, jedno chcia³o Wam dac do zabawy drewnianego konika. Na szczê¶cie uda³o siê wam je bezpiecznie omin±æ i ruszyli¶cie dalej. Kiedy dotarli¶cie do rozdro¿y mutant by³ ju¿ na ziemi. Bieg³ wzd³u¿ murów w lew± stronê Felsarin by³ tu¿ za nim. I wtedy Waszym oczom ukaza³a siê niewielka furtka w fortyfikacjach. To do niej kierowa³ siê zbieg. Przej¶cie by³o niewielkie cz³owiek czy tskrang przeszliby bez problemu, obsydianin jednak mia³by k³opoty. Nie zajmowa³o to Waszych my¶li, furtka by³a bowiem zamkniêta i s³usznie podejrzewali¶cie ¿e przy probie otwarcia Felsarin dorwie zbiega.
Niestety tak siê jednak nie sta³o. Gdy mutant by³ kilkana¶cie kroków przed wyj¶ciem, przej¶cie po prostu siê otworzy³o. Morderca przy¶pieszy³...
Offline
Widz±c w±skie przej¶cie Leb postanowi³ upewniæ siê, czy siê nim przeci¶nie. Je¶li oka¿e siê, ¿e nie, to obierze najkrótsz± drogê do jakiego¶ wiêkszego przej¶cia przez mury. Za odchodz±cymi przyjació³mi krzyknie za¶:
- W razie czego, bêdê czeka³ w gospodzie. - maj±c nadziejê, ¿e domy¶l± siê o jak± gospodê mu chodzi.
Leb pomo¿e otworzyæ drzwi metod± "z buta" (którego nie nosi), je¶li oka¿± siê zamkniête.
Offline
Administrator
Uciekinier ca³ym pêdem wpad³ w niewielka furtkê, Felsarin by³ tu¿ tu¿ za nim. Azathaar dobieg³ do przej¶cia chwilê za nimi. Zapytany o to co siê sta³o tskrang pewnie nie umia³ by tego wyja¶niæ. Jednak jaki¶ szósty zmys³ podpowiedzia³ mu ¿e spojrzeæ w lewo. Ksenomanta k±tem oka dojrza³ zakapturzon± klêcz±c± postaæ trzymaj±c± co¶ w d³oni. Zahamowa³ ³api±c siê otwartej kraty. Zobaczy³, ¿e osoba czatuj±ca przy bramie rozci±gnê³a na wysoko¶ci kostek mocn± linkê. Jeszcze krok i tskrang le¿a³by jak d³ugi.
Zerkn±³ w stronê uciekaj±cego mordercy i omal nie krzykn±³ z rado¶ci. Felsarin by³ ju¿ o krok przed zabójc±. I wtedy wszystko siê posypa³o. Uciekaj±cy zbli¿y³ siê do naro¿nika najbli¿szej uliczki, wskoczy³ w ni±. Felsarin siedzia³ mu ju¿ prawie na plecach, wyci±ga³ rêkê aby z³apaæ powiewaj±cy p³aszcz mutanta. Nagle zderzy³ siê z kim¶ kto w³a¶nie szed³ poboczem. Zakot³owa³o siê. Trwa³o to dobr± chwilê zanim gad podniós³ siê z ziemi. Morderca by³ juz poza jego zasiêgiem. Obaj w jednej chwili spojrzeli¶cie na przeszkodê i po raz kolejny tego dnia zaniemówili¶cie z wra¿enie. W niewielkiej ka³u¿y le¿a³, postêkuj±c... chor±¿y Lock.
Leb kiedy dobieg³e¶ do furtki by³o juz po wszystkim. Felsarin szamota³ siê na ziemi z chor±¿ym Lockiem, a Azathaar z rozdziawion± paszczêk± obserwowa³ ca³e zaj¶cie. Mimo ca³ego komizmu sytuacji, nie by³o Ci jednak do smiechu. Z przera¿eniem stwierdzi³e¶, ¿e ulica któr± uciek³ mutant wiedzie prosto do... amfiteatru.
Ivvan
Stra¿nik milcza³. Minê³o jeszcze trochê czasu, który spêdzi³e¶ na analizowaniu swej po¿a³owania godnej sytuacji. Nagle co¶ uderzy³o Ciê w nogê. Odwróci³e¶ siê i zobaczy³e¶, ¿e mocowania ³añcucha do ¶ciany po prostu odpad³o.
Eyeden
Wspomnienia powraca³y szerok± fal±. Mia³a¶ dziwne wra¿enie, ¿e czê¶æ wizji pochodzi jedynie z Twojej g³owy, ¿e nigdy siê nie wydarzy³a, ¿e to jedynie wizje. Widzia³a¶ siebie na koniu podczas dzikiej jazdy przez step. Lataj±ce okrêty nad murami wielkiego miasta. P³omienie ogarniaj±ce zabudowania wiejskiego domostwa. Przystojnego m³odzieñca nachylaj±cego siê aby Ciê poca³owaæ. Dwóch wojowników tocz±cych bój w powietrzu nad rzek± magmy. Jak±¶ ponur± katowniê. Olbrzymiego kamiennego sfinksa, na rynku wielkiego miasta. Wtedy rozleg³ siê d¼wiêk dzwonu. Brzmia³ coraz to ciszej i ciszej, ale by³as pewna ¿e jest realny i namacalny. Wreszcie gdy dzwon niemal umilk³, zda³a¶ sobie sprawê ¿e d¼wiêk pochodzi³ z innego ¼ród³a. To nie zaden dzwon, to kajdany opad³y z Twoich r±k i nóg i zadzwoni³y o posadzkê.
Offline
(co z postacia rozciagajac± linke przy furtce ? )
Tskrang sta³ jak wryty nie bardzo wiedz±c co w tej chwili ma zrobiæ. Biec dalej, pomóc pobratymcy i orkowi czy roz³o¿yc rêce - co najchêtniej by teraz uczyni³. Chwile sta³ w bezruchu ogarniajac ca³± zaistnia³± sytuacjê my¶lami. Po chwili szybko ruszy³ do Felsarina i Locka, starajac sie im pomóc w pozbieraniu sie po tak spektakularnym zderzeniu. Kiedy truchta³ w ich stronê uwa¿nie rozgl±da³ sie za mutantem, którego si³± rzeczy gadzi wzrok juz nie siêga³.
Wstawajcie! Nie ma czasu. Widzieli¶cie w któr± strone pobieg³ ? - zapyta³ po czym zerka³ zdezorientowany po twarzach le¿±cych towarzyszy. Nagle odwróci³ sie w stronê obsydianina i skin±³ w jego strone zadzieraj±c ³bem do góry:
Lebanennie, widzia³e¶ gdzie pobieg³ ?
Offline
Obsydianin kiwn±³ g³ow± i, zdyszany, wydusi³ z siebie:
- Amfiteatr! Mo¿e bêdzie próbowa³ przyspieszyæ up³yw czasu! Nie ma chwili do stracenia!
I ju¿ mia³ biec dalej, ale jeszcze zatrzyma³ siê i doda³:
- Mo¿e wy go goñcie. Ja jestem za wolny, ale mogê ¶ci±gn±æ pomoc od Klodiusza. Oby mia³ jakiego¶ asa w rêkawie!
[ Leb zainteresuje siê postaci±, która rozci±gnê³a linê, je¶li j± zobaczy³ i jeszcze nie uciek³a. Inaczej, je¶li ¿aden z towarzyszy nie wp³ynie na jego decyzjê, obsydianin ruszy na poszukiwanie burmistrza. Je¶li po drodze do ratusza bêdzie mia³ jego dom, to tam najpierw zajrzy. Je¶li nie, to biegnie najpierw do ratusza. ]
Offline
Panowie ruszamy! - rzuci³ pomagajac szybko wstaæ Felsarinowi.
Lock, Ty te¿! Nie ma chwili do stracenia, wyt³umaczymy Ci pó¼niej. Chod¼! - rzuci³ pospiesznie s³uz±c pomocna d³oni± równie¿ orkowi.
Lebannenie, je¶li mutant dotrze do amfiteatru i nie zdo³amy Go powstrzymaæ, jakakolwiek pomoc moze nie zd±¿yæ nawet kiwn±c palcem. Uwa¿am ¿e bedziesz nam potrzebny na miejscu...ba nawet bardzo! Decyzje pozostawiam Tobie. - rzekl równie szybkim s³owotokiem jak i poprzednim razem po czym by³ gotowy do kontynuowania pogoni.
Offline
Administrator
[Dodam tylko, ¿e postaæ od linki zniknê³a za za³omem]
Offline
Twarz Lebannena zmarszczy³a siê w obliczu tej trudnej decyzji. Ju¿ mia³ ulec, gdy nagle dozna³ ol¶nienia:
- Od momentu gdy wejdziecie do podziemi wasz czas zwolni. Wasza minuta mo¿e byæ godzin± na powierzchni. Zd±¿ê znale¼æ pomoc. Musz± w tym mie¶cie byæ jacy¶ potê¿ni magowie! Ruszajcie!
Po czym sam pospieszy³ w poszukiwaniu burmistrza, w którym pok³ada³ wszelk± nadziejê.
Offline
Eyeden nie zareagowa³a od razu. Us³ysza³a d¼wiêk opadaj±cych ³añcuchów, poczu³a jak delikatnie siê ze¶lizguj± ale wci±¿ siedzia³a w tej samej pozycji. Jako¶ niespecjalnie j± to obesz³o. Wci±¿ by³a oszo³omiona. Dopiero po chwili jej cia³o zareagowa³o. Poruszy³a siê i zaczê³a majstrowaæ przy obro¿y(chyba ¿e te¿ spad³a).
Podnios³a siê ostro¿nie, wspieraj±c d³oni± o ¶cianê, by nie upa¶æ. Sta³a tak przez moment, przyzwyczajaj±c krêgos³up do nowej pozycji.
Narmerze, co to ma znaczyæ? Pozwalasz mi odej¶æ?
Spyta³a Horrora w my¶lach, powoli wracaj±c do siebie.
[je¶li Narmer znów nie zamierza odpowiadaæ, to tylko poproszê o wiadomo¶æ ¿e milczy Eyeden ponownie postara siê odnale¼æ jak±¶ drogê wyj¶cia, je¶li jej nie widzi.]
Offline
Administrator
[Narmer milczy - obro¿a te¿ spad³a]
Offline
Administrator
Eyeden po omacku ruszy³a przed siebie. Mia³a szczê¶cie bo na drzwi trafi³a prawie od razu. Co dziwniejsze by³y otwarte i prowadzi³y do sk±panego w pó³mroku korytarza.
[Ivvan - jeste¶ bez kajdanów]
Offline
Ivvan potrz±sn±³ g³ow± i zamruga³ kilkakrotnie oczami obawiaj±c siê ¿e postrada³ zmys³y a to co widzi to tylko mara. Obraz sprzed jego oczu jednak nie zmienia³ siê. Kajdany le¿a³y obok rozpiête. Ivvan nie czeka³ d³ugo i czym prêdzej podszed³ do krat sprawdziæ czy s± otwarte.
Je¶li tak Ivvan wyjdzie z celi i rozejrzy siê na zewn±trz.
Offline
Eyeden syknê³a losowo wybranym przekleñstwem i ruszy³a wolnym krokiem przed siebie. Sz³a wzd³u¿ ¶ciany, czuj±c jak ogarnia j± panika wstydu... Mia³a nadziejê, ¿e najgorsze przypuszczenia siê sprawdz± i zamek bêdzie wy¶cie³any trupami arystokratów. Przed nimi nie by³o czego siê wstydziæ... Wtedy przypomnia³a sobie, ¿e wcale nie musi byæ tu sama. Przecie¿ Ivvan musi tu gdzie¶ byæ. W¶ciek³a siê na sam± my¶l, ¿e mo¿e j± teraz zobaczyæ...
Offline