Administrator
Złośliwy jak zawsze Odparła z uśmiechem.
Potem zasiadła z Wami do stołu, nalała sobie kubek wina i westchnąwszy powiedziała:
To po kolei. Wszystko zaczęło się ponad dwa miesiące temu. Król Valurus III miał rzekomo prowadzić jakieś negocjacje w Triumfem. Podobno udało mu się przekonać Theran do opuszczenia wzgórza, ale... został zamordowany. Teraz wiemy już, że za całą sprawą stoją Denairastowie z Iopos. Przysłali tu swoją agentkę, która dostała się w pobliże króla i mówiąc najkrócej przenicowała go jakimś potwornym zaklęciem. Może dziwi Was taka wymyślna śmierć, jednak wszystko miało tu swój cel. Podczas ubiegłej wojny, jeden z therańskich agentów porwał następcę tronu i usiłował pozbawić go życia podobnym zaklęciem. Możecie sobie wyobrazić jak zareagował Neden kiedy zobaczył zwłoki ojca.
Zebrał paręnaście tysięcy piechurów i ruszył na behemota. No cóż, nie było to ani mądre ani potrzebne. Dostaliśmy wtedy porządnego łupnia. Ale wojna stała się faktem i wybuchła z nową siłą. Ehhhh co tu się działo, żebyście to mogli widzieć. Na całe szczęście Valurus III zdołał przygotować całkiem potężną flotę powietrzną i to właśnie na niej Neden oparł siłę swojego drugiego uderzenia. Pierwsza bitwa rozegrała się nad jeziorem Ban, tutaj nieocenioną pomoc wniosła shivalahala domu V'strom Kalina z uśmiechem na ustach trąciła się kubkami z Azathaarem Zmieniła żywioł powietrza na ziemi i okręty po prostu spadły jak kaczki. A potem uderzyliśmy na behemota. Cóż straty były spore, ale Thera uległa. Rzucili kohortę na zagrożony odcinek murów, a sami zaczęli uciekać na południe. I pewnie by im się to udało gdyby nie... kontyngent królowej Alachii. Tak tak, mnie samą to dziwi, ze ta stara wiedźma poparła Barsawię, ale to fakt. Elfy dopadły ich nad rzeką. To nie była nawet bitwa. Po prostu rzeź. Nikt nie przeżył.
Z grubsza to chyba tyle
Offline
Ivvan widząc komitet powitalny jak zwykle wyszczerzył zęby. Niewiasta była niczego sobie... ba... była bardzo niczego sobie. Oczywiście swojego oczywistego zainteresowania nie mógł tak po prostu zdradzić. starał zachowywać się normalnie, można powiedzieć służbowo. Kiedy się przedstawiał wzrok miał wpatrzony prosto w oczy Kaliny po czym wykonał delikatny ukłon.
Ivvan z Kratas do usług jaśnie wielmożnej pani.
.....
Poczęstunek bardzo Ivvanowi smakował. Bez wątpienia był najlepszy od niepamiętnych czasów.
Elf postanowił się skupić na zbieraniu sił. Informacje wcześniej czy później dotrą same do jego uszu.
Offline
Eyeden wpatrywała się w kobietę, dokładnie wsłuchując w każde jej słowo. Pobladła a jej oddech przyspieszył. Jeszcze wczoraj żałowała jak wiele ją ominęło, ale teraz była po prostu załamana. Obiecała jednak sobie że weźmie się w garść i tę obietnicę zamierzała spełnić. Skrzyżowała ramiona i zamyśliła się. Kalina się spisała, referując im zgrabnie wydarzenia ostatnich miesięcy ale Eyeden potrzebowała Flinta. I to zaraz.
Korzystając z chwili przerwy w rozmowie, skinie kobiecie głową, przedstawiając się, a następnie bez chęci przystąpi do posiłku. Miała nadzieję, że towarzysze nie zamarudzą tu długo i w końcu będą mogli wyruszyć na spotkanie z oficerem.
Offline
Administrator
Kalina zamyśliła się i przez chwilę liczyła coś na palcach.
Hmmmm od momentu jego zwycięstwa w wyborach powiedziała po chwili Minęło około czterech miesięcy. Plus minus, parę dni
Dalsza część posiłku przebiegała spokojnie. Po wszystkim Kalina odeszła z Azathaarem na stronę, celem odbycia wspomnianej rozmowy.
[Jak ktoś ma jakieś pytania jeszcze to proszę pisać]
Offline
Administrator
A zatem nie pozostało Wam nic innego jak podziękować za posiłek i udać sie w drogę. Ta zaś wiodła za zachód. Stary bity trakt pośród stepu zdawał się promieniować niepokojem. Mieliście wrażenie, że wśród traw czają się Theranie gotowi tylko na to, aby na Was napaść.
Podróż minęła jednak spokojnie. Wejście na płaskowyż osiągnęliście po dwóch godzinach. Drogą przechodziła pomiędzy ruinami (na pierwszy rzut oka niewielkiej wioski) i sporym pomnikiem. Monument przedstawiał naturalnej wielkości postacie obsydianina i elfa oraz dziesięciu krasnoludów. Wszyscy leżeli, artysta wyrzeźbił ich, tak jakby spali. Poniżej znajdowała sie tablica z napisem:
"Pamięci Glamdringa, D'artha oraz dziesięciu nieznanych z imienia krasnoludów - straconych przez therańskiego najeźdźcę"
Na płaskowyżu zaś widzieliście średniej wielkości obozowisko. Składało się z kilkudziesięciu jurt i nie było bronione przez naturalne czy sztuczne przeszkody.
Offline
Administrator
Dość szybko znalazły się przy Was dwa orki, pytając kim jesteście i co tu robicie. Widać były przygotowane na Wasze przybycie - wskazały centralnie położony namiot i kazały poczekać około pół godziny. Flint miał być na zajęty jakimś ważnym spotkaniem.
Przez ten czas mogliście obejrzeć sobie obóz. Zdecydowaną większość stanowił tu orki, część z nich poiła konie, najwyraźniej szykując się do drogi, część dopiero wróciła i zajęta była ustawianiem nowych namiotów. Waszą uwagę przykuło jednak coś innego - jakiś kilometr za obozem rozciągał się obszar zajęty przez behemota, dawny obsydiański żywogłaz. Wzgórze wypełnione resztkami budowli i spalone obecnie do cna, dymiło sprawiając wrażenie pokrytego mgłą. Nie widać było jednak wokół niego żadnych Dawców Imion.
Wreszcie z namiotu wyszedł jeden z orkowych strażników i zaprosił Was do środka. Flint siedział przy szerokim stole przeglądając jakieś papiery. Podniósł wzrok i kiedy Was dostrzegł uśmiechnął się kącikami ust:
Witajcie. Aby formalności stało się zadość poproszę o raport - chorąży Azathaarze. Gdyby ktoś miał coś do dodania proszę bardzo...
Offline
Azathaar wystapił dosyc niechętnie przed towarzyszy, stanął prosto w lekkim rozkroku, wziął głęboki wdech po czym zaczął mówić:
Otóż wywiązaliśmy sie z powierzonego zadania polegajacego na pozyskaniu informacji dotyczących kaeru pod Travarskim amfiteatrem. Początkowo udaliśmy sie do potomka architekta, który projektował kaer. Ponieważ tskrang - Ad'rold - również posiadał wiedzę podobna do swoich przodków, udzielił nam kilku odpowiedzi na nurtujace nas pytania, jednak w rezultacie nie wnosiły one niczego - co by nas do końca urządząło. Postanowiliśmy wiec udać sie nastepnym wątkiem na jaki udało się nam w miedzy czasie wpaść, którym był arystokrata Narmer. Sprawiał On wrażenie pochłoniętego własnymi sprawami, dlatego też wykazał sie...wtedy myślałem że to dobrodusznosć...zapraszajac nas do swojej posiadłości.
Następnego dnia ruszyliśmy w stronę wspomnianej posiadłości zamkowej. W drodze okazało się że w drodze jest z nami spora część arystokracji Travarskiej. Niestety możliwości transportu i specyfika obsydianinów, sprawiła że towarzysz Lebannen musiał udac się pieszo w wyznaczone miejsce. Odegrało to kluczową rolę gdyż w ten sposób, wzbogacił On wiedzę drużyny w mapę drogi z Travaru do zamku Narmera.
Kiedy dojechaliśmy do celu, droga powrotna została odcieta ze wzgledu na małosprzyjające warunki atmosferyczne. Po krótkim pobycie na terenie posiadłości, wszyscy goscie zostali zebrani na sali niewielkiego amfiteatru, na którego scenie po jakimś czasie pojawił sie skrepowany elfi mag - którego spotkaliśmy wcześniej w podziemiach kaeru. Następnie został On zlinczowany przez zebranych przez Narmera Dawców Imion - których nazwał ofiarami maga i całego Cabini Istra. Śmierć elfa nastąpiła wskutek zatrucia spowodowanego otrzymaniem rany z wystrzelonej strzałki. Szybko zorientowaliśmy sie kto był sprawcą tego zdarzenia i ruszyliśmy w pogoń za przedstawicielem gatunku półorków. Pogoń zakończyła sie skokiem zabójcy z duzej wysokości, która nie rokowała bezpiecznego upadku i dalszej ucieczki. Zaniepokojeni tymi wydarzeniami, postanowiliśmy powęszyć za murami posiadłości w celu zbadania miejsca upadku półorka. Niezwykłe umiejętnosci Felsarina sprawiły że dosyć szybko tskrang znalazł sie za murami i dokonał niesamowitego odkrycia. Za fortyfikacjami posiadłości znajdowały sie zwłoki wszystkich rzkomych ofiar Cabini Istra - poza zabójcą maga. Zaskoczeni nagłymi wydarzeniami - w rezultacie wyladowaliśmy w izbie Narmera, który po chwili okazał sie być horrorem i naznaczył nas znamieniem.
Opowiedział w tym czasie historię własnego zainteresowania kaerem, mówił o zainteresowanieu tym miesjcem Cabini Istra i możliwościach manipulowania czasem w podziemiach Travarskiego amfiteatru.
Pozostajac w niewoli horrora, staraliśmy sie wykorzystac każde mozliwe źródło informacji - i tutaj towarzysz Lebannen trafil na plany kaeru ukryte w jednej z ksiąg w pokaźnej kolekcji bibliotecznej Narmera. Nie dowiedzieliśmy sie na miejscu zbyt wiele, wiec postanowiliśmy zaryzykowac ucieczki z rąk pomiota z pomocą Malanela. Początkowo wszystko układało siewłaściwie, jednak nagły bieg wydarzeń, wszczęty alarm i ogólne zamieszanie sprawiło, że ucieczka nie została zrealizowana właściwie i trójce z nas udało sie wydostać na zewnatrz. Nie widząc innego wyjścia w tak beznadziejnej sytuacji, postanowiliśmy sprowadzic pomoc z Travaru. Kiedy dotarliśmy na miejsce, staraliśmy sie dotrzeć do kontaktu z Okiem...bezskutecznie. Postanowiliśmy w takim razie wykorzystać niedługi czas do umówionego spotkania z Tobą Dowódco, na odwiedziny Ad'rolda i pomoc w sprawie odnalezionych planów kaeru. Tskrang przedstawił nam działanie zaklęcia rzuconego nad rzeka lawy - o której wiesz z poprzedniego sprawozdania - tworzącego niewidzialny pomost - za którym znajduje sie maszynownia. Co więcej, odnalazł On informację która mówiła o pewnym schemacie ustawień w maszynowni - który w razie realizacji zmieniłby właściwości magii żywiołów znajdujące sie w Travarze i kaerze. Skutki takiego działania - według Ad'rolda były by nieodwracalne i przyczyniłyby siedo całkowitego zniszczenia Travaru. Kiedy jaszczur udzielił nam informacji, nagle spostrzegliśmy w jego ciele obecnosć zatrutej strzałki. Po raz kolejny był to półork - który przeżył upadek z murów Narmera tylko i wyłącznie przez bezzposrednie powiazanie z horrorem. W trójkeruszyliśmy za nim w poscig, trafiajac po drodze zupełnym przypadkiem na Locka - który dołączył sie do pogoni. Ta zaprowadziła nas wprost nad rzekę lawy. Tam, zabójca Ad'rolda w obecnosci swoich ludzi, wyzwał na pojedynek Locka. Zanim jednak to zrobił, okazało sie że półork jest nikim innym jak...synem orka. Od wyniku pojedynku zalezały dalsze losy Travaru. Lock walczył mężnie...jak zwykle - o czym doskonale wiesz Panie. Pojedynek został wygrany przez orka, jednak podstępność i brak honoru Jego syna sprawił, że ten został ugodzony kolejną, zatrutą strzałką - czego niestety nie przeżył. Świtę półorka rozbroiliśmy i chciałem ich... - urwał na chwilę biorąc głęboki wdech.
...wyprowadzic na zewnatrz i oddać do przesłuchania. Niestety zachowali sie jak tchórze - podobnie do półorka - i uciekli. Następnie dotarliśmy do powierzchni, gdzie pamietam juz tylko Klodiusza i Silithara...
[ sorry za ewentualne literówki czy powtórzenia...ale nie chce mi sietego sprawdzać ]
Ostatnio edytowany przez Azathaar (2011-09-08 13:21:14)
Offline
Administrator
Flint słuchał uważnie. Wreszcie odpowiedział:
Cóż, z całą pewnością jestem Wam wdzięczny za uratowanie Travaru, jednak... w przypadku Narmera zachowaliście się nieodpowiedzialnie. Tak więc bilans wychodzi na zero. Co gorsza Inkwizycji nie udało się odnaleźć miejsca pobytu Nemezis. I jeszcze ta śmierć Locka, to doprawdy była bardzo zła wiadomość.
Jeśli ktoś ma jeszcze coś do dodania to proszę....
Zaś co do następnego zadania - to jak na razie macie tydzień wolnego, trzeba ustalić pewne fakty. Jeśli będziecie potrzebować nauczycieli to z całą pewnością mamy tu zwiadowców, wojowników, znajdzie się jakiś ksenomanta, Kalina jest czarodziejką, problem może być z władcami zwierząt, ale... ahhh nie jest przecież tutaj Wasz towarzysz - Kednik. A to właśnie jego dyscyplina. Co do uzbrojenia to udajcie się do zbrojowni i coś sobie wybierzcie. Choć nie liczcie na rarytasy. Do Waszej dyspozycji będzie jedna duża jurta i obozowa kuchnia, choć orki hmmm nie gotują najlepiej.
Spotkamy sie równo za tydzień w tym namiocie
Kiedy ruszyliście do wyjścia zauważyliście tylko, że Eyeden nie wyszła z Wami lecz pozostałą chcąc porozmawiać z Flintem na osobności
Offline
Zanim wyszedł postanowił jeszcze na chwilę przeszkodzić w rozmowie Eyeden z Flintem.
Czy przypadek nie sprawił, byśmy o czymś zapomnieli? - rzekł wyraźnie sugerująco spoglądajac ostentacyjnie w strone własnej sakiewki, szczerząc sie przy tym z pozoru nieśmiało.
Offline
Administrator
Za tydzień... za tydzień machnął ręką Flint i zaczął rozmowę z Eyeden
Offline
Administrator
Wy tymczasem znaleźliście się na niewielkim placyku otoczonym największymi namiotami. Jeden z nich miał należeć do Was. Tymczasem od strony jedynego drewnianego budynku zbliżała się ku Wam jakaś postać. Po chwili rozpoznaliście Kednika. Mężczyzna zatrzymał się zdyszany i powiedział:
Jakże się... cieszę że Was widzę. Właśnie mi... doniesiono że przybyliście. Pewnie... pewnie.. się dziwicie że ja tutaj. No cóż, to poniekąd dzięki Wam. Pokazaliście mi, że świat nie jest taki zły i niewiele się zdziała siedząc w miejscu. Po Waszym odejściu wróciłem do mojej pustelni ale nie mogłem zagrzać w niej miejsca. Wreszcie pozostawiłem ją w dobrych rękach i ruszyłem do Travaru, tam odnalazłem Flint i wraz z nim oraz krasnoludami trafiłem tutaj. Widziałem całe oblężenie.. Mówię Wam, co tu się działo...
Eyeden nadal siedziała w namiocie...
Offline