Elf wyłaniając się spod piersi dziewczyny.
No... na szczęście ten model drakkara to wersja deluxe, wyposażona seryjnie w poduszki zapewniające pasażerom bezpieczeństwo na wypadek takich wstrząsów. Nie wiem jak wasze ale moje zadziałały w idealnym momencie. Nic mi nie jest.....
Po tym zdaniu Ivvan wyszczerzył zęby w stronę Eyeden.
Ostatnio edytowany przez Ivvan (2012-02-12 19:57:07)
Offline
Azathaar otrząsnął sie jakby z transu. Oszołomionym wzrokiem ogarnął sytuację dookoła, szybko wysuwając własne domniemania.
No tak - elf znowu szuka dziury...w całym. Młody nie moze na to patrzeć i woli zachlać morde. Czarodziej robi za przyzwoitkę, tylko...czego chce Felsarin ? - pomyślał, rzucając Felsarinowi podejrzliwe spojrzenie.
Offline
Obsydianin większość drogi starał się nie myśleć, że od ziemi dzieliło go kilkadziesiąt/kilkaset metrów. Złożywszy wszelką nadzieję w deskach, dźwigających jego ciężar, usiadł i zajął się lekturą świeżo nabytej od Flinta księgi. Wpierw przejrzał ją ogólnie całą, by wybrać ciekawsze fragmenty, które byłby w stanie przeczytać podczas krótkiej podróży. I udawania, że wszystko jest w porządku nawet dobrze szło czarodziejowi do momentu, gdy statkiem zatrzęsło. Leb nie spodziewał się jeszcze końca wyprawy, dlatego podejrzewał najgorsze. Natychmiast zerwał się na równe nogi, aż deski pod nim zaskrzypiały. Gdy zdał sobie sprawę, że niewiele może zdziałać, usiadł skrzyżnie i począł tkać zaklęcie.
Offline
Dziewczyna z trudem się dźwignęła, opierając dłonie o tors elfa.
-Dobrze, że lubisz zjeść, bo lądowanie na takim suchym worku kości nie byłoby przyjemne. -Odparła, również się do niego szczerząc. -Ale czuję, że Tobie się odłożyło tu i tam...
Dźgnęła go dłonią między żebra i spróbowała z niego zejść. Położy się/usiądzie (w zależności od tego w jakiej są pozycji) obok elfa i sprawdzi czy pod sufitem w kajucie nie ma czegoś, co by im spadło na głowy.
-Dobra, a tak na serio to wstrząsy nie wróżą niczego dobrego! -Krzyknęła do wszystkich. -To może być zwykła dziura w korytarzu powietrznym ale i coś gorszego! Lepiej się przygotujcie na powtórkę!
Offline
Dla Ivvana nie była to obelga. Co z tego, że jak na elfa miał tu i ówdzie trochę zwięcej ciałka. Bez przesady, Ivvan miał to w dupie. Zamiast przejmować się uwagami dziewczyny na temat wstrząsów:
O specjalistka od latania i dziur, to zupełnie tak jak ja. W tym momencie się nieco pohamował. Już kiedyś przyjął zimny prysznic za zaloty w tym kierunku.
Offline
Administrator
Dalszy lot jednak wbrew Waszym obawom przebiegał bez problemów. Nad jezioro Pyros dotarliście przed świtem. Mimo, że było jeszcze ciemno wszystko widoczne było jak na dłoni.
Charakterystyczny fosforyzujący muł rzucał blask na zabudowania, których było tu nadzwyczaj dużo. Dziwaczne drewniane konstrukcje pokrywały cały brzeg jeziora i wcinały się głęboko w dżunglę. Uliczki były wąskie, kręte i pełne wszędobylskiego fosforyzującego błota.
Udać mieliście się do karczmy "U wrót dżungli". Nikt jednak nie powiedział Wam gdzie ona się znajduje - kapitan i załoga była tu po raz pierwsze i prawdę mówiąc chciałą jak najszybciej wracać, zaś miasto pozostawało puste.
Offline
Eyeden z ulgą przyjęła brak kolejnych turbulencji. Gdy zeszli na lad rozejrzała się wkoło.
-Te, specjalista od PRZElatywania! -Zawołała do elfa, nie mając pretensji o Jego docinki. Za dobrze go znała i rada była, że wreszcie się przyzwyczaiła. -Zaczekaj chwilę!
Zrówna krok z elfem i szepnie mu coś na ucho.
-Panowie, może prowadźcie. Znacie lepiej podobne okolice. -Zaproponowała, patrząc na Felsarina i Azathara.
Offline
Najmłodszy członek drużyny wolał bezpiecznie trzymać się Lebannena i tak też planował zapoznawać się z nowym lądem - z obsydianinem w roli przewodnika. Obiecał sobie wykonywać wszelkie polecenia bez dyskusji. Wprawdzie wykonał to w myślach, ale wyobrażał sobie w dalszym ciągu, że jego myśli są równie głośne co słowa i bez problemu docierają do czarodzieja. Wciąż zastanawiał się również, jakie właściwie relacje panują między członkami drużyny, mając na myśli nie tylko relacje damsko-męskie, ale np. jak dwóch t'skrangów egzystuje bez walki o przywództwo - a może toczą się tu niejasne rozgrywki, niewidoczne gołym okiem? Lub może wymagające oka obeznanego już z sytuacją? Nie wiedział i nie dawało mu to spokoju, nie czuł się wystarczająco sprytny by drogą dedukcji jedynie odkryć sieć sekretnych powiązań, gier i relacji.
Ostatnio edytowany przez Ariel (2012-02-12 22:43:52)
Offline
Ivvan nagle obejrzał się za siebie
Młody, tylko mi nie mów że zostawiłeś w kajucie prezent od tej pani? Ivvan zakładając że chłopak butelki nie ma przy sobie: Dosyć że pić nie umiesz to jeszcze nie umiesz prezentu uszanować.
Elf wskazał palcem kierunek gdzieś za plecami Ariela. Bieg!
Offline
- Uch. Lecę.
"No przecież odstawiłem na stole żeby nikt nie wziął mnie za sępa. Poza tym, będziesz się panie elfie tą butelką bronił przed bagniakami? Czy zaprosisz ich do naszych kwater na wspólne śpiewanie i wcieranie błocka?"
Ruch w tym tempie powodował nieco bólu w świeżych ranach na udach. Chłopak liczył na to, że nie zostanie to wykryte, przynajmniej nie w momencie gdy mogą go jeszcze zostawić na statku jako potencjalnie niebezpiecznego dla wszystkich wokół, ze sobą włącznie. Trochę kłóciło mu się to z teorią czytającego w myślach obsydianina, a może po prostu nie dostroił się on jeszcze do nieznanego mu wcześniej umysłu. Choć przecież sondował go przy pierwszym spotkaniu...nie wykryłby zatem tego? Jest zatem mistrzem magii? Przecież to nie hochsztapler - takie myśli Ariel błyskawicznie odrzucił, pozwalając by szacunek był ostatnią emocją jaka wypełniała mu umysł gdy dopełniał obowiązków chłopca na posyłki.
Ostatnio edytowany przez Ariel (2012-02-12 23:08:46)
Offline
Felsarin zszedł pewnie z pokładu. Nigdy nie bał się latania i uważał je za ciekawe doświadczenie. "Nareszcie wśród swoich" - pomyślał schodząc na ląd. Zaraz potem zacznie się rozglądać za kimś kto będzie mógł mu wskazać drogę do miejsca spotkania.
Offline
Na stałym lądzie obsydianin natychmiast odzyskał spokój i pewność siebie. Rozejrzał się dookoła szukając oznak życia (np. dym wydobywający się z otworów kominowych). Zwykle, w terenach wiejskich ludzie wstają jeszcze przed świtem, więc czarodziej spodziewał się jakiegoś ruchu.
- Jeśli nazwa "U wrót dżungli" jest adekwatna, to pewnie karczmę znajdziemy gdzieś u wejścia w las. - powiedział Leb, po czym zaczął tkać zaklęcie.
Offline