Ariel myśli: "SPIERDALAMYYYYYYYYYYYYYYYYY!"
Ariel mówi: - Daleki jestem od pozostania spokojnym. No w kurzą łapkę, no!
Ariel nie wie, czy schować miecz, stara się nie stać osłonięty. Kruk Eyeden patrzy na Ariela z wyższością - cwaniaczek ze skrzydłami.
"A żeby cię pokręciło, ptaszysko zafajdane"
Offline
Administrator
Tymczasem załoga zaczęła się zbierać. Siny Jack ustawił ich w owalną grupę i polecił wyjąć szable. Wrogi okręt był już bardzo blisko, mogliście dojrzeć uzbrojonych przeciwników wyglądających zza burty. W przeciwieństwie do poprzednich wrogów Ci byli uzbrojeni w jatagany i nosili metalowe napierśniki oraz nagolenniki.
Offline
Felsarin spojrzał na towarzyszy. Spodziewał się, że nie wiedzą z kim mają do czynienia toteż powiedział krótko i zwięźle:
To straszni dziwacy. Kradną wszystko i bez pertraktacji zabijają każdego członka załogi. Nie mówią. Podobno okrucieństwo Therańczyków jest żadne w porównaniu do tego co robią Henghyoke...
Offline
Ivvan również sięgnął po miecz. Po jego głowni spływała ostatnia jeszcze nie skrzepnięta kropla krwi.
A więc....Walczymy? A może przekonać dzikusów co? Jakieś pomysły? Jack!!!???
Ostatnio edytowany przez Ivvan (2012-03-12 21:21:02)
Offline
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Nie patrzyła na Felsarina, ale to co powiedział przyprawiło ją o zimny dreszcz na grzbiecie. Lewą dłonią powiodła do prawego nadgarstka, by sprawdzić czy paski okucia są dobrze zapięte. Czekała na dalszy rozwój akcji. Teraz chyba i tak nie mogli już nic zrobić.
Offline
Administrator
Siny Jack powiedział cicho:
Kapitan nie ma obroży, znaczy się nie jest jednym z nich. To jedyna nadzieja. Siedźcie cicho, atakujcie tylko w ostateczności. Może uda mi się go przekupić wskazał głową ku skrzyniom
Wrogi statek właśnie dokonywał abordażu, pierwsze tskrangi przeskakiwały na Wasz pokład.
Offline
Administrator
Kilka chwil potem t'skrangi Hengyoke otoczyły Was szczelnym pierścieniem, spychając Ariela do reszty grupy. Stały teraz naprzeciw Was szczerząc groźnie kły i powarkując. Wszystkie uzbrojone i charakterystycznymi obrożami na szyjach. Panowała cisza.Kilku zbiegło pod pokład.
Staliście tak przez chwilę drżąc czy to ze strachu czy z niepewności. Naraz gady bez słowa uczyniły szpaler. Na jego końcu tuż przy burcie, stał ubrany w skórzaną kamizelkę i białą koszulę kapitan. Na głowie miał skórzany kapelusz z rondem zaciągniętym ku górze.
Ruszył ku Wam szybkim krokiem. Zdawał się nerwowy, jego ręce wykonywały istny taniec gestów.
Wróbel..... wysyczał Siny Jack
Kapitan Wróbel! Poprawił nowo przybyły
Na co Ci przyszło? Dom Hengyoke? Czyś Ty rozum postradał
To chwilowy sojusz Wróbel ruszył ręką ogarniając zgromadzonych Tylko na jeden rejs. Dla Was ostatni. Ale nie martw się. Nie zabijemy Was. Puścimy wolno. Tyle, że piechotą. W dżunglę
Przecież to khe khe khe wycharczał Siny Jack pewna śmierć!
Wróbel wzruszył ramionami i wtedy zobaczyliście Marlowe'a. Nie było go podczas bitwy. Najwyraźniej gdzieś się zawieruszył. Teraz wychylił się zza skrzyń. Powoli wyjął ten dziwny zakrzywiony przedmiot, który nosił przy sobie uniósł do oka i wymierzył w stronę stojącego ku niemu plecami Wróbla.
Offline
[Ivvan czeka na kapitana, aż zejdzie na ich pokład po czym kopie go w pierś wykrzykując: "This is Sparta!!!!!"]
Elf gotowy do ataku czeka na rozwój sytuacji. Stoi w pierwszym rzędzie z dłonią mocno zaciśniętą na mieczu.
Offline
Administrator
[Wszyscy są na jednym pokładzie]
Offline
Eyeden nerwowo rozglądała się po pokładzie. Postanowiła się wstrzymać ze wszystkimi działaniami, wierząc, że rozmowa Marlowe'a z drugim kapitanem pozwoli im wyjść cało z opresji. Podróżowanie po dżungli na pewno nie było bezpieczne, ale dziewczyna wiedziała, że przy takiej przewadze przeciwnika, drużyna nie ma szans. Lepiej wycofać się najmniejszym kosztem, niż zapłacić zbyt wysoką cenę za wygraną.
Offline
Administrator
Jeśli ktoś myślał, że Marlowe będzie rozmawiał z Wróblem to grubo się pomylił. Tskrang wykonał dziwny gest i rozległ się huk a potem błysk. Chwilę później głowa jednego z przybocznych Wróbla, który właśnie stanął za plecami kapitana eksplodowała. Marlowe zaklął pod nosem i zaczął szybko majstrować przy swojej dziwnej broni.
Zdrada!!!!!! krzyknął Wróbel
T'skrangów z obu statków nie trzeba było zachęcać do walki. Obie grupy rzucił się na siebie i zwarły w morderczej walce. Siny Jack skoczył na Wróbla i wywijać wściekle szablą jął go spychać ku schodom prowadzącym na górny pokład.
Tymczasem w drzwi od dolnej kajuty, w której przebywali Leb i Azathaar otworzyły się gwałtownie. Waszym oczom ukazało się jakieś dziwne dwunożne zwierzę w chitynowym pancerzyku. Zwierzę przez dłuższa chwilę przyglądało się Wam, po czym ruszyło w wasza stronę i zdjęło kajdany. Następnie wyciągnęło górną kończynę w stronę wyjścia z kajuty. Cóż to mogło znaczyć? nie wiedzieliście. Właśnie zastanawialiście się ile mięsa może kryć się po owym pancerzem.
Offline
- NO DO DIABŁA, CO TO JEST!
[ miecz w dłoń ]
- JAK NIE NIEWYDARZONE KUSZNICZKI, JAK NIE ZATRUTE MAKRELE, TO JESZCZE JASZCZURZY ZŁOCZYŃCY!
[ wykrok, miecz gotów do zamachu ]
- JA MAM DOŚĆ STRZELANIA, DOŚĆ WOJNY, JA MAM DOŚĆ WSZYSTKIEGO! DOOOŚĆ!
[ szarża w stronę przybocznych Wróbla ]
Ostatnio edytowany przez Ariel (2012-03-13 18:31:57)
Offline
Nagły atak ślinotoku na widok mięsa w pancerzu uniemożliwił Lebowi wydanie z siebie artykułowanego dźwięku. Czarodziej powoli wstał, nie odrywając oczu od postaci. Gdzieś na dnie świadomości, pod zagłuszającym wszystko krzykiem ciała, które domagało się jedzenia, czarodziej bardzo starał się przyjrzeć istocie i rozpoznać w niej jakieś znajome stworzenie. Nie był jednak w stanie skupić się na tyle, by rozwiać złudzenie.
Nie potrafił również podporządkować się rozkazowi-sugestii. Zamiast ruszyć do wyjścia, obudziły się w nim pierwotne instynkty, o których istnieniu normalnie nawet nie wiedział. Przygotował ręce do pochwycenia istoty i powoli, krok za krokiem, zaczął iść w jej stronę, niczym dziki kot szykujący się do skoku.
Offline